sobota, 29 września 2012

Nauka

Człowiek uczy się całe życie...
Parę tygodni temu zamieniliśmy piankowe puzzle z literkami na wykładzinę dywanową z ulicami. Musieliśmy. Jeszcze parę miesięcy temu zarzekałam się, że puzzle piankowe są najlepszym rozwiązaniem do dziecięcego pokoju - miękkie, izolują i są łatwe do mycia. Za czasów Szymonka tak było. Leżały grzecznie na swoim miejscu i pełniły swoją funkcję. Ale potem nastała era Dwóch. Puzzle po króciutkim kontakcie z Jankiem wyglądały jakby przeszło tornado. Fruwały w powietrzu i ociekały śliną.
Teraz są drogi, szpitale, lotniska, urzędy, stacje benzynowe...całe miasteczko. Nawet tory zostały schowane!! Teraz jest tak: 
- Mama, no poooobaw się ze mną! Ty będziesz jeździć tym- i wręcza mi czerwonego resoraka. - Tylko uwazaj, bo on potsebuje prostownika! 
- Prostownika? - pytam.
- No tak, prostownika. Stare auta potsebują prostownika, wies?
Skąd mu się wziął ten prostownik? Dopytuję młodego, czy na pewno wie, co to takiego. Na wszelki wypadek strzelam wykład o akumulatorze, zapłonie itp. Niech wie, że mama wie :D
Młody wysłuchał i skwitował: No tak wiem! A w samolocie jak jest? No i padło z moich ust inteligentne - Yyyyyyy?

 A Janek? - Janek każdego dnia weryfikuje mój pogląd na temat opieki nad dzieckiem. 
Tornado imieniem Janek, rozdaje uśmiechy na lewo i prawo, łazi przy meblach, ściąga wszystko co znajdzie się w zasięgu jego rączek. Wciera w dywan chleb i biszkopty. Zdarzyło mu się wyleźć z wózka, z wysokiego krzesełka do karmienia. Wychodzenie z krzesełka trwało moment - klękną, obrócił się i zjechał na brzuchu pod stolikiem. Musiałam czekać aż skończy manewr i wyciągać od dołu bo od góry już się nie dało. Tym sposobem polecane przeze mnie drewniane krzesełko 2w1, które rozkłada się do osobnego krzesełka i stolika, przestało być polecanym. I znów padło " przecież Szymuś tak nie robił!". Dziś pokazał, że schody to phiii, żadna przeszkoda. A przecież Janek nie ma jeszcze 9-ciu miesięcy.
Ale przecież dał mi ostrzeżenie:
Ze 2 miesiące temu, przewijam Bobasa i mówię do niego "ma-ma, MA-MA". Na to Bobas głośno i wyraźnie: "A ja Jan".

piątek, 28 września 2012

Mój poprawiacz humolu :)

No i wszedł pierworodny w TEN wiek. Zaczął mieć własne zdanie. Stale mnie zaskakuje tym, ile wie. Nie można go zbyć byle jaką odpowiedzią. I dobrze.
Jak nic -rośnie mi inżynier. Ale oszczędzę tu dyskusji o tematyce technicznej. :))  Ach, duma mnie rozpiera i tyle. Typowa mamuśka zauroczona geniuszem dziecka ;)
***
Od jakiegoś czasu mamy nowego towarzysza życia. Uosobiony został Humor Szymka.
Gdy coś idzie nie po myśli Szymusia, słyszymy: "Znowu mi Humol uciekł". Ale, co ciekawsze, bywa, że słyszymy "O!, Humol mi wraca!", albo np. " Nie musis od lazu mówić, ze ci psykro (w niektórych słowach mamy "r" a w innych cięgle "l"), ja tak ksycałem bo mi Humol kazał"
***
Ja: Szymon, idziemy się kąpać.
Szymon: Ale głowy nie myjemy?!
Ja: Musimy, wygłupialiście się z Jankiem i zobacz jaki jesteś spocony.
Szymon: Ale jak pójdę spać to mi się głowa odmęcy i jus nie będzie spocona!

środa, 26 września 2012

Krokodyle ząbki

Szymon: Mamusiu, jak krokodyl myje ząbki? (krokodyl przez R)
Ja: Hmm, nie wiem, chyba nie myje..
Szymon: Dlacego?!!
Ja: Bo ma za krótkie łapki i nie sięga do pyska.
Szymon: (po chwili namysłu) Chyba ptaśki mu myją, wies...

I skąd mu to przyszło do głowy? Z bajki jakiejś? Ostatnio bajek nie ogląda WCALE.


poniedziałek, 24 września 2012

Bakcyle, wirusy

No i chorujemy
Ostatni miesiąc w skrócie wyglądał tak: Janek złapał zapalenie oskrzeli, które wyleczyliśmy ale jego marna odporność przygarnęła wirusa. Bronił się biduś (Jaś a nie wirus rzecz jasna) ale nie dał rady. Wirusy zaprosiły bakcyle, bakcyle zajęły Jankowe gardło, a potem przeprowadziły zmasowany atak na Szymonkowe oskrzela. Obaj dostali antybola (tego samego) i się leczą. Mama synusiów przytulała i pieściła w myśl starej prawdy, że miłość leczy. Miłością mamy zaraził się wirus/bakcyl i pokochał mamę. Teraz mama dogorywa...i zastanawia się, czy poprosić o antybola także dla siebie. Ale sama myśl o tym jak dostać się do lekarza, nie zabierając ze sobą dzieci przyprawia mamę o mdłości.

***

Od wczoraj nie mam ani smaku, ani węchu :/ i przypaliłam zupkę Jasia....bo zabawiam chorusów, bo robię 5 rzeczy na raz, bogłowa boooli. 
Szymuś zawołał mnie do kuchni, że coś...O, matko, zupka się przypala!! Na szczęście to dopiero początek przypalania. Postanowiłam zupkę uratować. Jeszcze tylko pierworodny pouczył mnie, że powinnam przyjść wcześniej a nie dopiero jak on mnie woła. (oj tam oj tam). Uratowaną część zmiksowałam, wącham, próbuję - nic, więc wołam Szymonka.

Ja: Szymuś, spróbujesz zupki Jasia? Powiedz mi, czy będzie taką jadł.
Szymon: (po spróbowaniu, z pełną stanowczością) Jaś nie będzie tego jadł! 
Ja: Nie dobre?
Szymon: (z wymuszonym uśmiechem) Doooobre, ale Jaś nie będzie tego jadł!

Mój skarbuś kochany...

środa, 19 września 2012

Miało być o wakacjach, ale nie będzie :)

Nie będzie o wakacjach bo wakacje to czas odpoczynku. Także od blogowania. Blogowanie to sposób odreagowania, a wakacji nie trzeba odreagowywać. Zdradzę tylko, że BYŁO CUDOWNIE.
A po wakacjach? - rzeczywistość. Wracam pełna zapału, pomysłów. Liczę na to, że energii z naładowanych akumulatorów wystarczy na rok. No dobra - na 3 miesiące :P Jestem gotowa do podjęcia pracy. Praca jest!! Na razie tyci tyci, ale będzie coraz więcej. I dobrze! bo nie wyobrażam sobie porzucać dzieci na 10 godzin dziennie, zakładać garniturek i pędzić do korporacji. Będzie stopniowo, łagodnie...Byle nie było ze mną jak z tą żabą...no wiecie! A jak nie wiecie to poczytajcie na samym dole postu :) Tak czy owak:
- Działalność założona, rusza 1.10.2012
- Współpraca z "Promykiem Słońca" omówiona
- Żłobek dla Janka załatwiony (już bliżej się nie da - w kapciach go będę zanosiła:))
- Szymonek wrócił do przedszkola i jest tam SZCZĘŚLIWY, NA PRAWDĘ. Nawet pani Papulinka powiedziała, że to zupełnie inne dziecko niż przed wakacjami :)
- Telefon służbowy kupiony
- Strona WWW w przygotowaniu, premierę przewiduję na początku października

Zostało
-Pójść do ZUS-u
-założyć konto w banku (polecacie jakiś?)

Jak to jest? Szukam pracy przeszło dwa lata. I nic! Postanawiam "pójść na swoje" i wtedy pojawiają się ni stąd ni zowąd 2 oferty. Dokładnie takie jakich szukałam! Szukałam, ale czy na pewno chciałam? Hmm...chyba nie! Chyba podświadomie uciekałam. Uciekałam od korporacji, od laboratorium. Nie mniej jednak kusi taka pewność - umowa o pracę, stała pensja. Z drugiej strony  - ciągle wokół mnie pojawiają się sygnały, że "takiej okazji nie wolno zmarnować", "będziesz żałować, jeśli nie spróbujesz" "wstrzelisz się w to co modne i na co jest zapotrzebowanie", "będziesz w tym dobra" czy wreszcie "spadła nam pani z nieba" (to ostatnie było bardzo miłe). Jednego jestem pewna i to pozwoliło mi ostatecznie podjąć decyzję - JA TO LUBIĘ! Lubię czytać artykuły dietetyczne, przeszukiwać fora skupiające rodziny dotknięte chorobami dietozależnymi, wyszukiwać przepisy. Ok, koniec tematu, przynajmniej na dziś :)

***
A co u Szymka?!
Dorasta! Trochę drażni mnie jego seplenienie. Jednak ostatnio naszła mnie myśl, że to dobrze, że sepleni i ma taki krecikowy głosik. Przynajmniej wiadomo, że jest dzieckiem, przedszkolakiem...Czasem słucham ze zdumieniem tego "co mówi" i zupełnie nie pasuje to do tego, "jak mówi". Np.:

Śniadanie.
Szymon: Nie mogę juś jeść tego śniadanka bo jak otwielam buzię to mi się ocy zamykają.
Ja: Musisz jeść śniadanko. I nie słyszałam, żeby komuś się oczy zamykały od otwierania buzi.
Szymon: Widzis, tak to jus ze mną jest...

Restauracja. Spotykam Młodego na dość stromych schodach.
Ja: A ty dokąd idziesz?
Szymon: Do toalety (już nie "tołalety"). Idę siusiu.
Ja: To ja pójdę z tobą, pomogę Ci!
Szymon: Nie! Ty pójdzeis do dziewcynek a ja do chłopców! O widzis - tu jest dla chłopców, a tu dla dziewcynek.
Ja:  No dobrze, tylko pamiętaj, umyj rączki!
Po chwili
Ja: No i co? - Zrobiłeś siku?
Szymon: Nie mów "siku" tylko "siusiu", nie zlobiłem.
Ja: Dlaczego?
Szymon: Bo pisułaly były za wysoko!


P.S.
Z żabą jest tak, że jak się ją wrzuci do wrzątku to wyskoczy, ucieknie i może nawet przeżyje. Ale jeśli żabę wrzucić do garnka z zimną wodą a potem stopniowo wodę podgrzewać, to żaba da się ugotować, do ostatnich chwil nieświadoma nieuniknionego.