czwartek, 16 lipca 2015

Malujemy pokój

Chłopcy wyjechali z dziadkami - tak wiem, mamy ogromne szczęście!
Postanowiliśmy pomalować im pokój. Popołudniami, po pracy - co tam 7 m2. Raz dwa się uwiniemy
Poniedziałek
- Wywaliłam stos zdekompletowanych gier - zmęczyłam się, odpuściłam. Farba czeka.
Wtorek
- Wysprzątałam szuflady z autkami. Samych resoraków, bez przyczep, naczep, motorówek, i innych dodatków naliczyłam 280 sztuk i przestałam liczyć - zmęczyłam się, ale szuflady wymyłam. Farba czeka.
Środa
- Pokłóciliśmy się z mężem o to który napewnosięprzydaś przyda się, a który nie. Wywaliliśmy kolejny stos połamanych, podartych.  Posegregowałam książki na te dla Szymusia, te dla Jasia, te dla Julci i te dla Małego Jasia. - zmęczyłam się. Uratował mnie mąż zdawkowym "na dziś wystarczy". Farba niech jeszcze czeka.
Czwartek
Weszłam do "odgruzowanego" pokoiku. Okazało się, że wcale odgruzowany nie jest. Rzeczy....yyyy....spuchły??? I ja też spuchłam, zrobiło mi się słabo, wyszłam. Udałam się do sklepu po odpowiednie plastikowe pudełka, które na pewno przydadzą się gdy skończymy.... na dobrą sprawę jeszcze nie zaczęliśmy. Weszłam ponownie. Odkleiłam ze ścian 6 naklejek, wyszłam. Farba...
....
ciąg dalszy nastąpi...choć nie mam pewności

P.S. 
Te ukochane i "to dla mnie bardzo ważne mamusiu" są odłożone, uratowane. Bez obawy.