poniedziałek, 31 grudnia 2012

Końca świata nie było...

...ale rewolucja - owszem. 
Jaki był rok 2012?
Powiało zmianami. Kolejny raz doświadczyliśmy, że czas jest pojęciem względnym. Doba, która wydawała się napięta do granic możliwości, musiała rozciągnąć się jeszcze bardziej. Z czego wygospodarowaliśmy brakujące godziny? Oczywiście z czasu przeznaczonego na sen.
Pojawił się w naszym świecie nowy Mały-Wielki Człowiek. Sprowadził nas na ziemię. Zrozumieliśmy, że o wychowywaniu dzieci wiemy niewiele. To co, przychodziło łatwo i bezboleśnie przy Pierworodnym, przy Młodszym trzeba wypracować. Ale za starania czeka nas nagroda, jakiej nie znaliśmy. Mieliśmy nie porównywać dzieci. Nie da się! I nie chodzi o to, kto co robi lepiej, kto gorzej, kto szybciej, kto wolniej. Raczej o to, że jest inaczej, niż się spodziewaliśmy. I bardzo dobrze! Przynajmniej ja jestem zachwycona, zauroczona, zapatrzona w swoich synów. Tak różnych a jednocześnie tak bardzo podobnych.
Wraz z wiosną przyszedł chaos. Chaos w mojej głowie. Kotłowało się tam tysiące myśli, pomysłów. Momentami miałam wrażenie, że eksploduję. Wśród nich plątał się  ten o "karierze", o własnej, małej dróżce. Narodził się z buntu. Z poczucia niespełnienia i niedowartościowania. Bo dotychczasowe starania nie zostały nagrodzone. Dlaczego?! Myśl wykiełkowała. Już nie dała się zasypać hałdą "niedasiów",  "niedaradów" i "bezsensów". Latem stało się. To co było pomysłem, nagle zostało podpisane, zalegalizowane. Jeszcze tylko wakacje na złapanie oddechu i już. To działa! Może jeszcze nie wyrabiam średniej krajowej, ba, nawet minimum socjalnego, ale nie dokładam, a to całkiem dobry start, prawda? Daję mojej małej "dziewczynce" tyle czasu, ile pozostałej dwójce dzieci ;) Zakładam, że dopiero niedawno skończył się okres noworodkowy. Niedługo Firemka zacznie pełzać, raczkować a potem stanie na własne nogi i z podniesionym czołem postawi pierwsze samodzielne kroki. 
Były zmiany duże i takie całkiem malutkie. Były widoczne i takie o których nie wie nikt. Zmieniliśmy długoterminowe plany. Takie o których trudno pisać bo były owiane tajemnicą, nie wyszły poza krąg zaufanych, a już ich nie ma. Wierzymy, że wybieramy słusznie. Dla dobra rodziny. Nie chcemy wpaść w kołowrotek i spiralę konsumpcjonizmu jeszcze głębiej. Już tkwimy w tym dość mocno i trudno się wycofać, ale teraz przyhamowaliśmy i wytrwamy :) Ależ powiało patosem...:D
Jaki będzie rok 2013?
Będzie rokiem kontynuacji i rozwoju. 
Byle tylko los nie zadrwił...

3 komentarze:

  1. Nie zadrwi. Bardzo w to wierzę.
    Wszystkiego najlepszego dla Waszej rodziny w 2013:)
    I niech Firemka pobije rekord swiata w biegu na setkę:*

    OdpowiedzUsuń