piątek, 13 września 2013

I mamy ustawę przedszkolną...

Przyznam, że z niecierpliwością czekałam na pierwsze w tym roku przedszkolnym zebranie z rodzicami. Jak się można było spodziewać większość czasu spędziliśmy na wspólnym trawieniu nowego pomysłu rządzących. 1 września b.r. z wielkim szumem weszła w życie ustawa, która jak wszystkie ustawy dot. naszego systemu edukacji miała poprawić, wyrównać, dać szansę a wszystko niższym kosztem. Jak słyszę, że "lepiej i taniej" to już coś mi nie gra. Jak jeszcze słyszę "równe szanse" to już mi się z tyłu głowy odzywa powiedzenie pradziadka "Wszystkim równo - nikomu ni chuja".

Można sobie poczytać  TU

A jak to wygląda w naszym przedszkolu z punktu widzenia rodzica i dziecka?
Zajęcia dodatkowe w przedszkolu nie będą organizowane a przynajmniej nie w takiej formie jakiej oczekiwalibyśmy bo:
a) Przedszkole nie może podpisywać umowy z firmami zewnętrznymi, które mogłyby takie zajęcia poprowadzić. Zajęcia mogą prowadzić tylko osoby zatrudnione przez przedszkole.
b) Przedszkole nie może udostępniać firmom miejsca na terenie placówki w godzinach jej otwarcia (6:00-17:00)
c) Rodzice nie mogą ponosić dodatkowych kosztów za takie zajęcia (nie jest ważne czy chcą)

I na tym ma polegać wyrównywanie szans. Jedni nie mogą bądź nie chcą, to nie będą mieli wszyscy. W związku z powyższym z oferty przedszkola na chwilę obecną znikają: język angielski, basen, karate, taniec, zajęcia teatralne, plastyczne (z plastykiem), muzyczne (z muzykiem).
Będzie taniej, oczywiste.

Szymon chodził na angielski i na basen (z zalecenia lekarza). Bardzo lubił te zajęcia. W tym roku planowałam zapisać na zajęcia muzyczne. Nie liczyłam, że nagle zacznie mówić pełnymi zdaniami w obcym języku czy przepłynie setkę na czas, ale na to że będzie się dobrze bawił, a przy okazji osłuchiwał z językiem czy rozwijał fizycznie.  Chcąc by je kontynuował, a przede wszystkim nie zmarnował tego co już mu się udało osiągnąć, będę musiała zapisać go poza godzinami zajęć przedszkolnych czyli w naszym przypadku najwcześniej na godz 17:00. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić jak przedszkolak w tych godzinach przyswaja wiedzę, widzę raczej jak pada po basenie. Do tego dojdą koszty bo już nie ma mowy o ulgach dla grupy itp. 
W grupie Szymka nie było dziecka, które nie korzystało by z jakiejś formy zajęć przedszkolnych, więc to nie moje wygórowane ambicje a problem ogólny. 

Jestem wkurzona i tyle.

Są jakieś pozytywy? Są. Bo przecież Polak potrafi.
- Po pierwsze przedszkole stara się wydębić pieniądze samorządowe (bo podobno na ten cel przeznaczono dotacje, ciekawe czy ktoś je zobaczy) i za pieniądze zatrudnić anglistę - wtedy wszystkie dzieci będą miały język za darmo. Byłoby świetnie. 
- Panie wzięły cześć zajęć dodatkowych na siebie, w ramach zajęć.  Zdajemy sobie sprawę, że nie wszystko się da, bo do tej pory dzieci miały zajęcia ze specjalistami w danych dziedzinach, co było sprawdzane, weryfikowane. Ale dziękujemy im za zaangażowanie, zresztą nigdy nie mogliśmy narzekać bo oddają naszym dzieciakom całe serducho. Między innymi pani P. (najukochańsza Szymonkowa) będzie miała z dziećmi podstawy języka migowego!!!
- No i jeszcze rodzice...myślimy jak zrobić, żeby było zgodnie z prawem a ciekawie. Wolontariat? Jak wszystko pójdzie dobrze to wspólnymi siłami kupimy dzieciom...szachy...i będzie nauczyciel....wyjątkowy...dla dzieci. 

Tylko dlaczego znów trzeba kombinować, dlaczego nie można dać możliwości. Czy naprawdę było tak źle? Czy naprawdę było aż tyle poszkodowanych? Dzieci były zadowolone, rodzice zadowoleni, firmy zewnętrzne oczywiście też. Firmy zewnętrzne - czyt. pełni pasji ludzie, którzy dzieciakom przekazywali to, co kochają, zarażali. Przynajmniej w naszym przedszkolu byli to ludzie sprawdzeni, godni polecenia. Rynek to wymuszał. 










3 komentarze:

  1. Brak dodatkowych zajęć moja J. odczuwa i to bardzo - widocznie nie mamy tyle szczęścia do pełnych pasji nauczycielek co Wy.. Młoda w przedszkolu zwyczajnie się nudzi, a my się gotujemy wewnętrznie..te zmiany to jakieś kompletne nieporozumienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak -nieporozumienie. Choć ciśnie mi się na usta, że to celowe działanie bo łatwiej manipulować społeczeństwem nieuków - zacznijmy od dzieci... Tnie się zajęcia, tnie się programy szkolne, nie wprowadza w zamian nic nowego. Wystarczy przejrzeć arkusz maturalny z dowolnego przedmiotu, taki na poziomie podstawowym...wrrrr.....Ale dość tych frustracji.
      Nie ukrywam - szczęście do nauczycieli mamy.
      Mam nadzieję, że w szkole też będziemy je mieć :)

      Usuń
  2. Rownanie w dół, potem wkleja czipy i beda kontrolowac masy pracujace...

    OdpowiedzUsuń