Ja tam nie wiem - za wcześnie czy nie za wcześnie, ważne, żeby pokazywać różne opcje. A co sobie wybierze potem to już inna sprawa. Wczoraj padło na szachy. Zupełnie nie moja broszka...a szkoda.
Dobrze, że tatuś potrafi i co ważniejsze ma miłe wspomnienia z czasów szachowej edukacji. Może i Szymona obdzieli zapałem..Kto wie. Ale jak się zabrać do nauczania? Ja wynalazłam taką metodę: (klik klik).
Na lekcji pierwszej chłopcy pobawili się figurami, ustawili we właściwej kolejności. Rozegrali partyjkę, na razie samymi pionkami. Po to by młody poznał podstawy podstaw -kto zaczyna, jak, w którą stronę. Po to by odniósł sukces - mógł zbić pionka taty. Lekcja kolejna - utrwalenie wiadomości. Potem wprowadzimy kolejną figurę.
A Jaś? - jak zwykle towarzyszył, jak zwykle podpatrywał, jak zwykle brał bardzo czynny udział. :)
Partyjka |
P.S. Jaś jak zwykle...brudny :/ ale szczęśliwy. Banana i arbuza- sprawców zamieszania nie odnalazłam ani pod komodą ani pod kanapą, zatem chyba jednak wylądowały w Jankowym brzuchu. No i oczywiście na koszulce.
Fajna sprawa taka gra w szachy. Ja kiedyś grałam, ale już nie pamiętam, jak i co tam szło:)
OdpowiedzUsuń