środa, 7 marca 2012

Zazdrość, odsłona trzecia

Chyba jednak brat  do brzucha już nie wróci.... 
Jaś, choć taki mały to doskonale potrafi skupić na sobie uwagę rodziców. Gdy w domu akurat są oboje, sprawa jest dość prosta:

- Oddaj tego dzidziusia mamusi/tatusiowi. (do zabawy wystarczy jedno)

Wszystko się komplikuje, gdy się siedzi z mamą i bratem w domu. Wydawałoby się, że choroba (w końcu nawet antybiotyk biorę) powinna gwarantować pierwszeństwo przed młodszym bratem. Przecież chory potrzebuje więcej miłości, uwagi, troski. Czy mama tego nie rozumie?! Liczne próby "zbrojenia czegoś" nie przyniosły rezultatu. Ani wyciąganie tego co nie wolno, ani rozlewanie picia, ani hałasowanie gdy brat śpi - zupełni nic. Kobieta ma zaskakująco dużą cierpliwość. Upomni, przytuli na chwilę, ale zaraz Jaś stęknie a ona leci do niego. Trzeba spróbować inaczej...

- Mamusiu, noga mnie baaardzo boli. Weź na rączki bo nie mogę chodzić! (prawie łezki poleciały)

Wczoraj paluszek przyniósł średni efekt - trzeba było spróbować czegoś większego kalibru. I co? - Raz wzięła na ręce, drugi raz wzięła, a za trzecim...obejrzała nogę, pokręciła głową, założyła na moją nogę bandaż i powiedziała, że już nie powinno boleć...No nie o to mi chodziło. Jutro spróbuję czegoś nowego.


***

Cztery noce z rzędu bez snu. Nawet jak dzieci śpią, to coś musi pójść nie tak. Np. może ułamać się kawałek zęba i wbić w dziąsło tak, żeby nie można go wyjąć...Gdybym wiedziała, że to coś się wbiło to bym prochów przeciwbólowych nie brała, bo przecież one tego odłamka nie ruszą. Efekt wzięcia tabletek (zwykle nie korzystam z takich używek) był taki, że wszystkie bodźce zostały stłumione, został tylko BÓL. Ale dziś, po wizycie u dentysty już się wyśpię (może)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz