środa, 29 sierpnia 2012

Anioł stróż

Wakacje, znów będą wakacje...
A przed wyjazdem dobrze byłoby wziąć kartę ubezpieczenia z NFZ. Tatuś wypełnił wnioski i pojechał...po pracy...bhahaha. W sezonie wakacyjnym przyjmują 800 petentów dziennie!!! Ale skąd miał to wiedzieć. Ja też nie podejrzewałam rodaków o taką zapobiegliwość i zaradność no. Tatusiowi się nie udało, więc spróbowaliśmy my - czyli ja i Jaś-nie pan. Mieliśmy jechać z samego rana a wyszło jak zwykle. Dotarliśmy  na miejsce na dziewiątą. Myślę sobie, może raz skorzystam ze swoich praw i wpuszczą mnie bez kolejki. Kiedyś tak było: starsi, chorzy, kobiety w ciąży, mamy z małymi dziećmi, czy ktoś pamięta te czasy? Pół drogi myślałam jak zagadać, bo ja doświadczenia we wciskaniu się bez kolejki nie mam. Ułożyłam sobie gatkę. Wchodzimy a tam automat wydający numerki. Mogę spróbować swojego wywodu zwracając się do maszyny, ale co to da? Wzięłam numerek. Zerkam na wyświetlacz. Eeee nie jest tak źle, tylko 32 osoby przed nami. 
I wtedy pojawia się anioł w postaci Stróża. Starszy pan z uśmiechem mówi, "ojej biedaczek wymęczy się w tej kolejce" i wkłada mi do ręki inny numerek. Nagle mamy przed sobą nie 32 a jedynie 3 osoby w kolejce.

Maszyna to fajna sprawa, porządkuje, reguluje, zmniejsza ryzyko kłótni kolejkowych. A w naszym NFZ-cie maszyny pilnuje Anioł Stróż...

P.S.
Załatwiliśmy sprawę,  ja powiedziałam po prostu dziękuję a Jaś jako, że mówić nie umie, wręczył czekoladę.

środa, 22 sierpnia 2012

Tramwajowe studium przypadku

Jedziemy tramwajem. Jaś obraca małpkę. Mi głowę zaprząta "problem" - zdjąć dziecku skarpetki, czy nie zdejmować. Robi się małe zamieszanie bo wchodzi mama z trójką dzieci, najmłodsze w wózku. Posuwam swój wózek by zrobić miejsce. Starsze dzieci biegają, szukają miejsca by usiąść, nie mogą się zdecydować, tramwaj skręca, matka krzyczy... Przyglądam się dzieciom - może sekundę, może pięć, nie chcę się gapić, ale.... Moja uwaga skupia się na najstarszym dziecku. Dziewczynka, może 7 lat, nawet ładna, tylko....ten FAS. Chyba w tym przypadku nie da się tego pomylić z niczym innym. Jest jak ilustracja w podręczniku.
Jak to jest, że jedne matki kochają zanim pojawią się dwie kreski, kochają jeszcze bardziej gdy okazuje się, że są problemy. Robią WSZYSTKO i winią się, że wciąż za mało. Inne świadomie robią dziecku krzywdę. Kładą kłodę pod nogi już na starcie. Jak?!
A może nie wiedziała? Zaraz....czego nie wiedziała? Ze jest w ciąży, czy że pić nie wolno? Może niedouczony lekarz usprawiedliwiał własną niedoskonałość: "lampka wina nikomu nie zaszkodzi, a nawet pomoże". A może życie przybiło? 
Dobrze, że chociaż nauczyła się na błędach. Młodsze dzieci nie mają ani małych szeroko rozstawionych oczu, ani wygładzonej rynienki podnosowej, ani...A może mają jeszcze mniej szczęścia - nie mają tych cech morfologicznych.... A co z psychiką? Może to nie jest tylko nadpobudliwość. Może dziewczynka znajdzie pomoc, bo wiadomo czego się spodziewać, a chłopiec pozostanie tylko "niegrzeczny i niezdolny". Może.

Nowe tramwaje nie stukoczą. One szepczą. Do jednego ucha głosem Raskolnikowa "jednostki wszawe" do drugiego "nie osądzaj bo g.... wiesz".

Nasz przystanek. Zostań w tych skarpetkach mój kochany, oczekiwany. Może to nie był FAS. Może dodałam etykietę. Czuję rumieniec. Spuszczam wzrok.

wtorek, 21 sierpnia 2012

Wiadomości znad morza...

Rozmowa telefoniczna (tym razem pominę seplenienie...)

Ja: Cześć Kochanie co słychać?
Szymon: Padało ale już się słonko przebija. Babcia wypije kawę i pójdziemy na spacerek. No bo wiesz...A jaka u was pogoda?
Ja: U nas jest upał.
Szymon: Co robicie z Jasiem? Idziecie na spacerek?
Ja: Nie idziemy, bo jest strrrasznie gorąco. Pójdziemy wieczorem.
Szymon: A co robi Jaś?
Ja: Teraz śpi.
Szymon: Nie przeszkadzam mu?
Ja: Nie Kochanie, nie przeszkadzasz.
Szymon: Znaleźliśmy z dziadkiem grzybka, ale nie muchomorka tylko takiego jadalnego! Suszy się! No bo wiesz - musi się suszyć. Jeszcze cały tydzień będzie się suszył. I idziemy nad zatokę. Bo tu Polska jest, wiesz? - Polskie morze, polska zatoka. A wczoraj widziałem rybki. Całą ławicę rybek. I koszulka mi się zmoczyła.
Ja: Ale to nic nie szkodzi, że się zmoczyła
Szymon: No nie szkodzi, czasem tak się zdarza, że się koszulka moczy, albo majtki się moczą...No i idziemy nad zatokę pilnować zabawkowej łodzi.
Ja: Dostałeś łódź od babci i dziadka?!
Szymon: Tak, ale wiesz, trzeba jej pilnować, żeby do Szwecji nie uciekła. I idziemy nad zatokę. To ja już oddaję babcię....


Trzy lata, a jaki dorosły!
Nie lekceważcie dzieci, bo dzieci są mądrzejsze niż się wydaje.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

BLW

BLW (Baby Led Weaning), czyli metoda wprowadzania stałych posiłków do diety dziecka. Tradycyjne papki zastępuje się kawałkami jedzenia. Dziecko dostaje na talerzyku np, pokrojone ugotowane warzywa i samo sobie wybiera co i ile che zjeść. Ciumka, mlaska a jednocześnie uczy się samodzielności. Podchodziłam do tego jak pies do jeża. Jak to? Nie zadławi się? Naje się? Jako, że być może będę szkoliła rodziców z żywienia dzieci, postanowiłam spróbować. By stać się wiarygodna potrzebuję i wiedzy i doświadczenia, prawda?
Co na to Janek? Jeszcze nigdy nie widziałam takiego skupienia na twarzy mojego dziecka! 20 minut samodzielnego posiłku! I najadł się! Na prawdę! 






sobota, 11 sierpnia 2012

trzeba posprzątać

Za radą internetowej ciotki:
Ja: Szymon zobaczysz, jak nie będziesz sprzątał zabawek to w końcu przyjdą krasnoludki, te co w nocy szukają zabawek, których dzieci już nie potrzebują, pakują do worka i wynoszą dla innych dzieci. Zobaczysz - przyjdą, pomyślą, że specjalnie zostawiłeś zabawki dla nich, spakują, zabiorą, rano wstaniesz i nie będziesz się miał się czym bawić.
Szymon: A książki też zabiorą? (widzę strach w oczach, jest dobrze przejmuje się...)
Ja: Tak, książki też mogą zabrać.
Szymon: To trzeba szybko posprzątać!
Ja: Trzeba
Szymon: To lepiej zacznij od książek!

No i co ja mam o tym myśleć?! Zrobił z matki sprzątaczkę - wrrrrrr. Czas pokazać, kto tu rządzi. Z drugiej strony...hmm...jestem dumna, że książki są ważniejsze od zabawek

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Agroturystycznie

Uciekliśmy (ja, dzieciaki i babcia E.) na tydzień od zgiełku miasta by zaznać ...yyyy....samych przyjemności.  Chodziło oczywiście głównie o Szymka :)) jakby mogło być inaczej. 
Czego może potrzebować mały chłopiec? Może PRAWDZIWEGO ciągnika, PRAWDZIWEJ koparki, ładowarki, kiełbasek z ogniska, psa Puszka - Mój kochany, jak ty śmieldziś twoją kupą, ja cie tak lubię!!!... A może kąpieli w zalewie, zdobywania "góry", pływania rowerem wodnym, jedzenia lodów i misiów Lubisiów?
Czego może potrzebować mama małego chłopca? Może świeżego powietrza, obcowania z naturą, mleka prosto od krowy, jajek od kury, lekcji dla swoich dzieci - bo mleko na prawdę nie pochodzi z kartonu a jaja z wytłaczanki?! A może pysznych obiadów bez mieszania w garach? Czytania książek? Braku dostępu do internetu?
A Janek? No cóż - idealny nie był, ale nieprzespane nocki rekompensował rozbrajającym uśmiechem w dzień.

Pani Krysiu, wracamy za rok.
Nie jakiś tam grill! - prawdziwe ognisko!

Panie Flaniu, a po co ten pasek?

Krówka Dominika