wtorek, 24 września 2013

Trema i horoskop

Na wczorajszym spacerze Szymon znalazł liście. Piękne czerwono-pomarańczowo-żółto-zielone liście klonu. A ponieważ, jak co roku o tej porze, tematykę przedszkolnych zajęć zdominowała jesień, Szymon postanowił liście zanieść do przedszkola. (On, nie ja, żeby było jasne). Liście zostały umyte z błota, przygotowane do zabrania, wreszcie zabrane i zaniesione, a w przedszkolu....wyrzucone do śmieci zanim ktokolwiek je zobaczył. Bo...
- bo tak?
- bo foch?
- bo trema?
Tak to już z Szymkiem bywa, że w kluczowych momentach dopada go takie przerażenie przed byciem w centrum uwagi, zaprezentowaniem się, że nie ma sensu z nim dyskutować. Namawianie skutkuje większym oporem a czasem i histerią. A wydawałoby się - co to takiego, przynieść liście do przedszkola...
Że wierszyka nie powie, już się przyzwyczailiśmy. Publicznie? - Nigdy, ani jednego! Czasem fragment na ucho podczas kąpieli. Już bardziej intymnej scenerii sobie nie wyobrażam (przynajmniej dla dziecka ;) ). A wiem, że potrafi bo gdy ja czytam i czasem się "pomylę", natychmiast mnie poprawi.
Problemy z rysowaniem odeszły w niepamięć.Widzę w tym głównie moją zasługę. Ćwiczyliśmy. Dużo ćwiczyliśmy. Najczęściej tak, żeby nikt nie widział, nikt nie wiedział. Już potrafi i nawet nieźle mu to wychodzi. Nawet czasem się pochwali rysunkiem dziadkom. A jak mu się zdarzy wyjść za linię, natychmiast patrzy na mnie i pyta/stwierdza "Ale nic nie szkodzi, prawda?!" A ja muszę przesadnie zapewniać, że naprawdę nic nie szkodzi i czasem każdy wychodzi za linię. PERFEKCJONISTA? Albo idealnie albo wcale. 
I taka ciekawostka. Podesłała mi koleżanka horoskop dla dzieci. Nie, nie wierzę :) ale czasem czytam dla zabawy. Było w nim napisane tak:

"Mały Koziorożec jest bardzo poważnym dzieckiem. Jego upór w dążeniu do celu jest większy niż przysłowiowego osła.
Świetnie sobie radzi w rzeczywistości fizycznej, przywiązuje dużą wagę do rzeczy materialnych, a liczyć pieniądze potrafi jeszcze zanim nauczy się dobrze mówić. Gdy zacznie dorastać rodzice nie będą musieli się martwić o jego przyszłość, bo jeszcze na studiach zacznie zarabiać i zainwestuje stypendium czy kredyt studencki tworząc sobie podstawy do samodzielności.
Rodzice mogą się małym Koziorożcem trochę martwić, gdyż mało w nim trzpiota, dziecięcej naiwności, jest małomówny i zamknięty w sobie. Nieśmiałość i rezerwa wobec innych dzieci utrudniają mu poznawanie nowych osób, jednak kiedy się przełamie i trafi na życzliwe środowisko, staje się bardzo otwarty. Jest też bardzo samodzielny, może robić wrażenie, że nie potrzebuje wsparcia emocjonalnego. Potrzebuje ich jak każdy maluch, ale trudniej mu je przyjąć. Często może robić wrażenie starszego niż jest w rzeczywistości i woli przebywać z dorosłymi niż z dziećmi, jednak w rzeczywistości kontakt z rówieśnikami jest dla niego bardzo ważny. 
W szkole radzi sobie świetnie, jest wyjątkowo pracowity i wytrwały. Jest także ambitny, nie trzeba zaganiać go do nauki, a raczej trzeba odciągać od książek, żeby czasem odpoczął i nabrał dystansu do siebie. Konsekwentnie i cierpliwie dąży do sukcesu. 
Umysł ma ścisły i konkretny, więc lepiej, gdy wybierze zawody techniczne, wymagające dobrego planowania. Dobrze będzie sobie radzić na stanowiskach kierowniczych, gdyż ma naturalny talent do zarządzania i organizowania."

No wypisz wymaluj mój Szymek. A ja bawię się w psychologa, doszukuję problemów, kwasy omega podaję, a tu horoskop mi zagadkę rozwiązał :D
Tylko jak to się ma do Jasia?? Również koziorożca? Artystycznej duszy? Śpiewająco-tańcząco-malującego Minimka? 


środa, 18 września 2013

Wolne poranki

Siedzę w domu. Mam klienta/pacjenta, zajęcia do przygotowania, zlecenie do zrealizowania to pracuję. Nie mam - mam wolne. Wolne, nie wolne 4 godziny. Nie całe 4 godziny.
Zaczynam ogarniać. Ogarnianie zajmuje czas. Ostatnio zaczęłam liczyć ogarniane rzeczy. Po każdej setce (tak setce) jest nagroda.
1. kołdra na łóżko
2. spodenki do szafy
3. miseczka do zmywarki
4. książeczka na półkę
5. autko do pudła
6. piżamka do prania
.....
99. piłka do kosza na piłki
100. kosz na piłki do kąta

NAGRODA -śniadanie

1. talerz po śniadaniu do zmywarki
2. kredki do pudełka
3. szymonkowa szczoteczka nr 3 do kubeczka
4, 5, 6.......30 - bluzeczka z suszarki do szafy
31. lampka od roweru...gdzie? zaczeka na tatusia
31. autko nr17654715 spod kanapy do pudełka
...
99. Pranie z pralki na suszarkę
100. nocnik do toalety

NAGRODA - herbata

1. jeszcze jeden flamaster
2. coś z jajka niespodzianki - do śmieci
...
Ło matko już 11:50 Janeczku mama już pędzi...ogarnianie dokończę jutro...jeśli nie będzie zlecenia, klienta/pacjenta, listu do odebrania, prezentacji do przygotowania...
Einstein miał rację - 4 godziny są pojęciem bardzo względnym


piątek, 13 września 2013

I mamy ustawę przedszkolną...

Przyznam, że z niecierpliwością czekałam na pierwsze w tym roku przedszkolnym zebranie z rodzicami. Jak się można było spodziewać większość czasu spędziliśmy na wspólnym trawieniu nowego pomysłu rządzących. 1 września b.r. z wielkim szumem weszła w życie ustawa, która jak wszystkie ustawy dot. naszego systemu edukacji miała poprawić, wyrównać, dać szansę a wszystko niższym kosztem. Jak słyszę, że "lepiej i taniej" to już coś mi nie gra. Jak jeszcze słyszę "równe szanse" to już mi się z tyłu głowy odzywa powiedzenie pradziadka "Wszystkim równo - nikomu ni chuja".

Można sobie poczytać  TU

A jak to wygląda w naszym przedszkolu z punktu widzenia rodzica i dziecka?
Zajęcia dodatkowe w przedszkolu nie będą organizowane a przynajmniej nie w takiej formie jakiej oczekiwalibyśmy bo:
a) Przedszkole nie może podpisywać umowy z firmami zewnętrznymi, które mogłyby takie zajęcia poprowadzić. Zajęcia mogą prowadzić tylko osoby zatrudnione przez przedszkole.
b) Przedszkole nie może udostępniać firmom miejsca na terenie placówki w godzinach jej otwarcia (6:00-17:00)
c) Rodzice nie mogą ponosić dodatkowych kosztów za takie zajęcia (nie jest ważne czy chcą)

I na tym ma polegać wyrównywanie szans. Jedni nie mogą bądź nie chcą, to nie będą mieli wszyscy. W związku z powyższym z oferty przedszkola na chwilę obecną znikają: język angielski, basen, karate, taniec, zajęcia teatralne, plastyczne (z plastykiem), muzyczne (z muzykiem).
Będzie taniej, oczywiste.

Szymon chodził na angielski i na basen (z zalecenia lekarza). Bardzo lubił te zajęcia. W tym roku planowałam zapisać na zajęcia muzyczne. Nie liczyłam, że nagle zacznie mówić pełnymi zdaniami w obcym języku czy przepłynie setkę na czas, ale na to że będzie się dobrze bawił, a przy okazji osłuchiwał z językiem czy rozwijał fizycznie.  Chcąc by je kontynuował, a przede wszystkim nie zmarnował tego co już mu się udało osiągnąć, będę musiała zapisać go poza godzinami zajęć przedszkolnych czyli w naszym przypadku najwcześniej na godz 17:00. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić jak przedszkolak w tych godzinach przyswaja wiedzę, widzę raczej jak pada po basenie. Do tego dojdą koszty bo już nie ma mowy o ulgach dla grupy itp. 
W grupie Szymka nie było dziecka, które nie korzystało by z jakiejś formy zajęć przedszkolnych, więc to nie moje wygórowane ambicje a problem ogólny. 

Jestem wkurzona i tyle.

Są jakieś pozytywy? Są. Bo przecież Polak potrafi.
- Po pierwsze przedszkole stara się wydębić pieniądze samorządowe (bo podobno na ten cel przeznaczono dotacje, ciekawe czy ktoś je zobaczy) i za pieniądze zatrudnić anglistę - wtedy wszystkie dzieci będą miały język za darmo. Byłoby świetnie. 
- Panie wzięły cześć zajęć dodatkowych na siebie, w ramach zajęć.  Zdajemy sobie sprawę, że nie wszystko się da, bo do tej pory dzieci miały zajęcia ze specjalistami w danych dziedzinach, co było sprawdzane, weryfikowane. Ale dziękujemy im za zaangażowanie, zresztą nigdy nie mogliśmy narzekać bo oddają naszym dzieciakom całe serducho. Między innymi pani P. (najukochańsza Szymonkowa) będzie miała z dziećmi podstawy języka migowego!!!
- No i jeszcze rodzice...myślimy jak zrobić, żeby było zgodnie z prawem a ciekawie. Wolontariat? Jak wszystko pójdzie dobrze to wspólnymi siłami kupimy dzieciom...szachy...i będzie nauczyciel....wyjątkowy...dla dzieci. 

Tylko dlaczego znów trzeba kombinować, dlaczego nie można dać możliwości. Czy naprawdę było tak źle? Czy naprawdę było aż tyle poszkodowanych? Dzieci były zadowolone, rodzice zadowoleni, firmy zewnętrzne oczywiście też. Firmy zewnętrzne - czyt. pełni pasji ludzie, którzy dzieciakom przekazywali to, co kochają, zarażali. Przynajmniej w naszym przedszkolu byli to ludzie sprawdzeni, godni polecenia. Rynek to wymuszał.