wtorek, 30 października 2012

Czas

Żyje się razem. Mija, zamienia parę słów między zupą, e-mailem i telefonem. Są miłe gesty, niespodziewane pocałunki. Są listy zakupów, spraw do załatwienia. Są szybkie poranki i krótkie wieczory. Są niedooglądane filmy, niedokończone rozmowy.  Żyje się obok siebie. A czas ucieka. Dzieci rosną. Za krótkie spodnie, za ciasna czapeczka. Tempus fugit.

Potrzebna jest chwila. Bez dzieci, bez telefonów, bez e-maili, bez telewizora. Potrzebna jest cisza. Możliwe? 
A jednak zdarzyło się. W półtora godziny zdążyliśmy poukładać wiele. Zmienić plany długoterminowe, dia-met-ral-nie zmienić. Wyznaczyć nowe cele. Takie duże i takie malutkie. Zaplanować porządki. Od dużych inwestycji po bibeloty na półce z książkami. Zaplanować jak powinien wyglądać nasz dom (nie w znaczeni house  lecz  home). Przeanalizować rozwój dzieci. Wyznać miłość...

Jak? A tak :P
Bo gdy Mąż wraca późnym wieczorem z delegacji i posiada zestaw słuchawkowy i boi się, że zaśnie za kierownicą, to Żona musi wspierać. I telefon nie dzwonił (bo oba były zajęte) i wiadomości nie zasypywały skrzynki (a nawet jeśli zasypywały, to nie można było tego sprawdzić) i TV nie przeszkadzał i ze snem trzeba było walczyć za wszelką cenę, nie poddać się...
By rano znów minąć się, ale tym razem spojrzenie znów miało TEN błysk.

sobota, 27 października 2012

Klapka

Bąble porwały moją komórkę. Przynajmniej tak podejrzewam bo nie złapałam na gorącym uczynku. Za to znalazłam telefon bez klapki przytrzymującej baterię. Nie ma. zapadła się pod ziemię. Jak dzwonię to muszę baterię przytrzymywać palcem, żeby nie wypadła ;/ chyba założę gumkę recepturkę. Taka ze mnie biznes łumen. Nie, nie potrzebna mi nowa, ta jest idealna tylko GDZIE TA KLAPKA?!!

piątek, 26 października 2012

Projekt

Od kilkunastu dni Tatuś robi projekt ;/ W dzień pracuje w nocy też. Sypia po 2 godziny, chodzi na rzęsach do tego przypałętało się choróbsko. Dziś odpadł w ciągu dnia na godzinkę. W tym czasie Szymek okupował jego komputer. Więc pytam:
- Szymuś, co robisz?
-Pomagam Tatusiowi, lobie projekt.
- Jaki projekt?
- No Skajtałela.
- Mogę zobaczyć?
- No mozes. Lysuję luly. O tu płynie ciepła woda a tu zimna. A tu jest wentylacja. Zółta widzis?
- O to Tatuś się ucieszy, że tak mu pomagasz.
- A tu jest wentylatol. Widzis? Zamienia wodę na powietse.

Projekt instalacji  wg Szymona M.


A dla porównania fragment wersji projektu wg Tatusia

czwartek, 25 października 2012

splóóóbuj

Nowa pasja Jasia - darcie chusteczek higienicznych w drobne strzępy! Siedzi skupia się i rwie i rrrrrwie. Widzę same zalety - ćwiczy koncentrację, zdolności manualne a ja mam chwilę. Nie chwilę na sprzątanie, gotowanie, pranie, prasowanie. Po prostu chwilę na nic. I siedzę i patrzę jak Jaś rrrrwie. A Szymek sam zaoferował się, że sprzątnie bo "ło matko!! co za bałagan!" Bałagan bo matka ma chwilę. Ło Synu kochany, sprzątnij sprzątnij, to będą w sumie dwie chwile. I Syn sprząta. Odkurzacz huczy, niech huczy. I huczy i huczy.
Po chwili dziecię wraca do pokoju, wyraźnie z siebie dumne. 
- Zobacz jaką mam flyzulę! Ładna?  
- Śliczna kochanie! Sam zrobiłeś?
- Sam, odkuzacem! Chces, to ci tes zrobię!
- Nie, dziękuję! :)
- Ale chocias splóóóbuj. Zobacys, to będzie baldzo fajna flyzula!

Hmm, znam ten ton. Gdzieś to już słyszałam.
Może: "pokoloruj...ale chociaż spróbuj", "zobacz jakie pyszne...ale chociaż spróbuj", "uda ci się...ale chociaż  spróbuj" Dlaczego on ma próbować, skoro ja nie próbuję?!

Szymuś, zrób mi tą fajną fryzurę!!

niedziela, 21 października 2012

Ząbek

Wyszedł - wyczekany, wytęskniony pierwszy ząbek :) Każde marudzenie przypisywałam właśnie jemu....od 5 m-cy...Uffff
Jeszcze tylko 19 :)

CN Kopernik

Kto by nie chciał być zamknięty w bańce mydlanej?!!



Za zapewnienie Szymusiowi TAAAAKICH atrakcji dziękujemy Babci E., Dziadkowi A. Wujkowi W. i Cioci A.

wtorek, 16 października 2012

Bajki

Ganiają, szaleją...kaszlą.
Ja: Może wolniej?! (zero reakcji) Może autkami się pobawicie?! Nie? To może pociągiem? Też nie?
Wiem bajkę puszczę! Jaką chcesz Szymuś bajkę? Może Nemo? :))
Szymek: Nie chcę Nemo.
Ja:  To może Toy Story
Szymek: Nie chcę Toy Story
Ja:  No to...
Szymek: Nie chcę bajki
Ja:  Znajdę jakąś super-fajną.
Szymek: No dobrze, to włącz i sobie pooglądaj a my się tu pobawimy!
...
Ja: Szymek, a może film o planetach?!
Szymek: Taaak film o planetach!!
Ja: (o chol...)Tatuś, mamy jakiś film o planetach?
Tatuś: Chyba mamy, ale na pewno nie po polsku.

I oglądali. Jaś padł, Tatuś poległ, Mama nawet sobie głowy nie zawracała, Szymek oglądał, oglądał, zachwyt nie schodził z twarzyczki aż do momentu kiedy mama przerwała i wygnała spać.



Zazdrość

A Mama zrobiła Kasieńce czapkę, nie ważne, że troszkę krzywa. A Kasieńka ma 9 m-cy i czapeczkę od mamy tuli i z czapeczką śpi. Zazdroszczę, że się mama postarała, że się jej chciało, że potrafiła. A Malutka będzie miała pamiątkę od mamy - taką od serduszka.
A Poleczka dostała od swojej mamy nie tylko własnoręcznie zrobioną czapeczkę ale też kocyk - śliczny tęczowy i jeszcze ubranko do chrztu. A mnie już zazdrość zżera. Bo moje chłopaki tylko ze sklepu i ze sklepu. Co prawda sweterki noszą  hand made ale nie przez mamę a przez babcię wyczarowane ;/

A dziś zobaczyłam TO 
Myślicie, że mogłabym się nauczyć? Nie, nie mam złudzeń! Dla moich dzieci nie...Zanim zacznie mi prosto wychodzić.... to może akurat zdążę zrobić etui na świadectwo maturalne Janka. Ale może dla wnuków się nauczę, jeśli takowe kiedyś będą. 


poniedziałek, 15 października 2012

Święto dyni

Co roku w październiku we wrocławskim ogrodzie botanicznym organizowane jest święto dyni. Co roku się na nie wybierałam i nigdy nie udało mi się dotrzeć. W ostatnią niedzielę zabrałam Jasia i wreszcie dotarłam. No i się zawiodłam :/ Trochę z mojej winy a trochę z przyczyn obiektywnych. 
Było fajnie bo:
- Zabraliśmy ciocię Marcelinkę, co jest gwarancją miło spędzonego czasu
- Pogoda dopisała
- Ogród botaniczny jest śliczny niezależnie od pory roku
- Dynie, dynie i jeszcze raz dynie. Dynie małe, dynie duże, malowane wycinane, kształtowane, układane. Cudne 
- Spacerowanie się przeciągnęło....
Było niefajnie bo:
- Tłumy się przetaczały, kotłowały, przepychały, przeszkadzały, potrącały, uniemożliwiały przejście, zasłaniały widok, psuły kadry. Gdyby to były tłumy dzieci...ale nie, całe hordy dorosłych, mniej dorosłych, bardziej dorosłych, natarczywie dorosłych. Dzieci trzeba było trzymać w wózkach, ewentualnie na sznurku.
- Zabrałam mój mały, śliczny, ukochany wózeczek na małych ślicznych kółeczkach. W sam raz na żwirowe ścieżynki :/ CO MI STRZELIŁO DO GŁOWY?! A samojeżdżący wielkokołowy X-lander kurzył się na klatce schodowej.







niedziela, 14 października 2012

Gdy krew się burzy

Wybrałam się rano do marketu kosmetyczno-dzieciowego wiadomej sieci. Stoję w kolejce a przede mną małżeństwo. Pan w wieku późno-średnim zaczyna wywód, że do tego (chyba szamponu) MA dostać płyn micelarny. Na to kasjerka, że nie ma płynów, są kosmetyczki. A on, że po co mu kosmetyczka, on che płyn. Na co kasjerka, że płynów nie dowieźli ale w ofercie jest napisane że kosmetyczka LUB płyn. Na to Pan wpadł w dość głośny i mało grzeczny słowotok:
...jak jest LUB to znaczy, że mogę sobie wybrać... .oszustwo....niedopuszczalne....zadzwonię.....załatwię....to wy powinniście....ale ja chcę płyn....sprawdzę czy jest gwiazdka....skandal...
W międzyczasie kasjerka pyta czy wycofać ten produkt? Na co pan kolejny słowotok: ..nie....ja to załatwię.....już oni mi przyślą.....blablabla.....
Żona nic, ani słowa, czeka. A ja stoję w kolejce i ciśnienie mi skacze.
I nie wytrzymałam i mówię panu, że widocznie nie zna znaczenia słowa "lub". Ze "lub" nie oznacza dostępności dwóch rzeczy, wystarczy, że mają jedno. Na co cała złość Pana skupiła się na mnie. Że się wtrącam (no wtrącam :)), że się nie znam, żem głupia, że oni celowo, ze to zmowa, oszustwo...blablabla...
Wreszcie odezwała się Żona. Że widocznie jestem na tyle bogata, że nie muszę przywiązywać wagi do takich rzecz. Na co ja, że JESTEM NA TYLE BOGATA, ŻE NIE MUSZĘ BYĆ PAZERNA NA GRATISY I PSUĆ HUMORU WSZYSTKIM KLIENTOM W SKLEPIE i poszłam (bo w międzyczasie mnie obsłużono w drugiej kasie).
Wracam do domu, i opowiadam Mężowi, na co Mąż, że po co ja się mieszam w takie ekscesy i po chwili zastanoweinia
...ALE JUŻ OD RANA BYŁO WIDAĆ, ŻE MASZ OCHOTĘ KOMUŚ WPIER...LIĆ. lepiej ci?
Jasne, że lepiej :DD  i dostałam od Męża buziaka

Oj, no może nie miałam racji, ale NIE CIERPIĘ kłótliwych ludzi w sobotę rano...psują krew wszystkim wokół. Ja rozumiem spokojną debatę, ale wyżywanie się na kasjerce..NIE!

niedziela, 7 października 2012

Mapa do szczęścia mamy

Smoczek. Może nie jest niezbędny. Może da się bez niego. Znam różne teorie o tym, że to substytut bliskości rodzicielskiej, że psuje zgryz....bla bla bla. Janek smoczka potrzebuje i już. Na pewno nie pozwolę mu na bieganie ze smoczkiem w wieku lat dwóch, ale teraz?! Do zasypiania? Czemu nie? 
Smoczek ma niestety to do siebie, że ciągle gdzieś się zawierusza i trzeba go szukać!! Poprawka - ja muszę go szukać. I dziś przed snem też. W końcu krzyknęłam - pomożecie mi szukać tego smoczka, czy nie?!

Szymon: No dobla, ja pomogę... Wies, musis sobie zlobić taką mapę i na niej nalysować tsy smocki. I jak zginie to patsys na mapę i mówis "o tu jest smocek Jasia". I jus nie musis sukać! 
Ja: Mam sobie zrobić mapę smoczków? To świetny pomysł :)
Szymon (wyraźnie z siebie zadowolony): No taki mi psysedł do głowy! O zobac jak tu jest duuzo kaltek. Nalysuj mapę i powieś ją tu na ścianie i się nie zgubi!
Ja: Szymuś jak ja lubię te Twoje pomysły!
Szymon: No, bo mi codziennie pomysły psychodzą do głowy! Jus się nie musis tak denelwować i tak głośno mówić.

czwartek, 4 października 2012

Góry Izerskie

Dziś pogoda przybija. Szukam "humolu"przeglądając fotki zrobione w ostatni weekend :)
W niedzielę oglądaliśmy, wdychaliśmy, wsłuchiwaliśmy się, podziwialiśmy piękno Gór Izerskich jesienią.

"cwarte wakacje" czyli obiecana przejażdżka kolejką linową
RODZINNIE :))

Ja chce za rąckę

Goniąc własny cień

T-raper Janek


Dokąd oni mnie prowadzą?!

środa, 3 października 2012

ZUS

Byliśmy z Jankiem w ZUSie. I wiecie co? - Był kącik dla maluchów. Nie był zaplanowany, zaprojektowany, ot -wydzielone miejsce metr na metr, ale BYŁ. Maleńki stolik, maleńkie krzesełka - w sam raz dla 3-latka. Kilka kartek, flamastrów, kilka autek dla chłopców i nawet kucyk dla dziewczynek. 
Komuś się chciało :) miłe

wtorek, 2 października 2012

BellVita

 Reklama, reklama :) Chyba mogę sobie pozwolić na trochę reklamy, prawda?
Jest, ruszyła, wystartowała. A wraz nią moje nadzieje, marzenia.
BellVita.
Wizytówki się drukują, stronka dopracowuje.

Dzięki Asterii powstało logo i banerek do strony www.



Wizytówki, prawda, że ładne?