niedziela, 27 maja 2012

Wózek, namiot i coś jeszcze

Wiedziałam, że dzieci będą się tłukły, ale już!? Wyszłam na chwilę do łazienki i słyszę: Ałaaa!!! a za moment  He he he łeeeee!!! Wpadam do pokoju i się pytam dlaczego Jaś płacze. A Szymon:
- Bo go uścipnołem!!
A daczego go uszcypnąłeś?!
- Bo on mnie uszczypnął i to bolało!
Zaczęło się

***

 Jaś dostał nowy wózek - spacerówkę. Jest super!!! Chyba mam świra na punkcie wózków.Mniej więcej takiego jak faceci na punkcie samochodów. Dziewczynki mają laleczki w wózeczkach, a chłopcy swoje samochodziki!! Mogłabym godzinami gadać o specyfikacji technicznej: zawieszeniu, układzie kierowniczym, o tym jak się trzyma drogi, jak prowadzi, o wentylacji, o siedzeniu, o składanym dachu, o pasach bezpieczeństwa, o tym jak się składa. No, o tym w ile do setki to raczej nie. A o kolorze o dziwo na końcu :). Niniejszym obiecuję, ze już nigdy nie będę nabijać się z żadnego faceta i jego auto-pier***ca!!!

***

Byliśmy przetestować namiot rodzinny, zakupiony pod koniec zeszłego sezonu. Wybraliśmy się do parku. Namiot super. Tatuś pozytywnie naładowany, Szymon zachwycony, a ja coraz mniej się boję jechać z dzieciakami pod namiot. W tym sezonie, no może jeszcze nie, ale w przyszłym, koniecznie.

***

Tatuś: Szymon, musisz posprzątać dzisiaj swój pokój.
Młody: Dobzie. Musie popsiontać, bo mój blat ulośnie i mi zlobi takiego waliata (?) ...i popsuje zawabki i będe musiał naplawiać klejem!

czwartek, 24 maja 2012

Mount Everest

Macierzyński? Powrót do pracy? Jakiej pracy? Co to jest normalna praca? Nie wiem. 31 lat i nie wiem!
WSTYD

Szukać pracy? Jakiej? Gdzie? Tam i tam. No ale tam i tam nie dostanę, nie mam szans! Przekwalifikowana, bez doświadczenia, oderwana od rzeczywistości. 1 oferta, 600 CV na tydzień. I co z tego, że skrojona pode mnie, że się znam?! 600 CV, zawsze jest ktoś bardziej w temacie, ktoś komu dziecko nie zachoruje, ktoś lepszej płci, ktoś bliższy ciału...Przeglądam oferty, przeglądam, przeglądam, przeglądam, Prze-glą-dam
Do sklepu bym mogła, ale nie pójdę! Że co?  Że głowę zadzieram? Może i zadzieram, ale nie po to doktorat robiłam! Do cholery, nie po to... Jak nie byłoby wyjścia, to co innego...
FRUSTRACJA

Wrócić? Nie wchodzi w grę! Bez komentarza!
ZŁOŚĆ

Chciałabym się dokładać, O Boże, jak bym chciała!!! Chciałabym Mu kupić sweter z kaszmiru, ale tak, żeby nie wiedział, że kasa z kąta zeszła. Żeby się nie spodziewał.
SMUTEK

Były marzenia, niektóre dalej są, inne gdzieś się ulotniły. Nie chcę, żeby ulotniły się pozostałe. Podobno marzenia są odbiciem naszych możliwości. A możliwości topnieją na skutek naszych wyborów. Nie da się pójść i tu i tam. Ogranicza nas czas. Panie Einstein, wiem, wiem, ale i pan wie...
ŻAL

A głowa aż pęka. Tyle lat na wysokich obrotach a teraz pie-lusz-ki, śpio-szki, ku-pe-czki, ka-sze-czki, stó-pe-czki ( i co z tego, że do całowania)!
Nie, nie żal, ale jakis taki ZGRZYT

Zatlił się...taki malutki, maluteńki, tak mały, że właściwie go nie było...pomysł. Wystraszyłam się. Jak to, ja?  Tak tylko dla siebie? Nie na etat? Sama sobie szefem? Bez rozmowy kwalifikacyjnej? To tak w ogóle można?!  Trzeba było wizyty u fryzjera i dwóch godzin "niemyślenia ", żeby troszeczkę się rozpalił.
STRACH, NADZIEJA, PODNIECENIE, WIARA

 I teraz wiem, że muszę. M U S Z Ę - dla siebie, dla Niego, dla nas, bo inaczej: wstyd, frustracja, złość, smutek, żal, zgrzyt...Więc trzymajcie kciuki, bardzo proszę. Choć to dopiero po wakacjach. Potrzebuję wsparcia nie tylko od Niego...
Nie, nie zdradzę jeszcze, choć wybranym zdradziłam. Nic wielkiego, ale dla mnie Mount Everest. Muszę dojrzeć.

środa, 23 maja 2012

Muśki

Poniedziałek
Prawie popsułam kuchenkę elektryczną. Zupa wykipiała, korki wywaliło, a właściwie to wywaliło różnicówkę (sprostował dziadek). To ja próbuję włączyć, ale wywala. No to wyłączyłam bezpieczniki od zasilania trójfazowego i choć kuchenka nie działała, miałam prąd w domu. Obiadu nie było... Na szczęście wieczorem spróbowałam włączyć te bezpieczniki od kuchenki jeszcze raz i zadziałało - pewnie wyschło...ale dla pewności jeszcze przez godzinę hulał piekarnik z termoobiegiem. 
Tym sposobem odkryłam w sobie elektryka...

Wtorek
Zepsuła mi się suszarka do włosów i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że dzień wcześniej mówiłam Tatusiowi, że jest stara, ale nowej nie chcę bo ta jeszcze działa. Chyba wyszłam na psuja...

***

Młody przeżywa bąbla na kolanie:
Młody: Coś mnie uglyzło, chyba mol. 
Ja: Eee, nieee, mole to gryzą wełnę.
Młody: Co glyzą?
Ja: sweterki z wełny.
Młody: A co glyzie kolanka?
Ja: Może komar...
Młody: Nie komal, chyba jakaś muśka. Bo te muśki to sobie myślą "Mniam, jaki ten Symon jest słodki!"

piątek, 18 maja 2012

Blinga-blunga

Rutyna = nuda, ale rytuały to co innego... 
Takie wychodzenie z domu. Buźka, buźka, zamknąć drzwi? - nie u nas.
.Najważniejsze jest przekazanie blingi-blungi! Co to jest blinga-blunga? Tego nie wie nikt. Przypuszczam, że nawet sam Szymon nie jest do końca pewien. Wszelkie próby opisania blingi-blungi są dość niespójne. Czym by to nie było, Szymuś zawsze, od dwóch ma lat w kieszeni kilka sztuk. A jak nie ma akurat kieszeni, to blingi-blungi trzyma w miejscu, gzie ta kieszeń powinna być. Jeśli dane Ci będzie dostać blinge-blunge tzn., że albo jesteś członkiem najbliższej rodziny, albo zostałeś obdarzony wyjątkową sympatią. Obcy na blinge-blubge nie mają co liczyć. Jeśli jednak blinga-blunga miała zostać przekazana a z jakiegoś powodu nie została.....ooo to zaczyna się problem! Bo Młody zaczyna płakać i trzeba go pocieszać. Bywało już, że goście cofali się specjalnie po blingę-blungę, lub mieli ją rzucaną przez okno (cierpliwość dziadków nie zna granic). 
Jeśli to Szymon zostaje w domu, po przekazaniu blingi-blungi na pewno zapali wychodzącemu światło na korytarzu (niezależnie od tego, czy jest ciemno czy nie) a następnie wymieni z wychodzącym kilka kurtuazyjnych słów w stylu "Papa, to pińdź jutlo! Ja ciekam na Ciebie". Po czym pobiegnie do okna pomachać na pożegnanie, a odmachać trzeba koniecznie!
Jeśli to Młody wychodzi z domu, najpierw odbywa się ubieranie - zawsze na Szymonowym stołeczku, przeznaczonym tylko do jednego celu. Niech więc nikt nie waży się położyć na stołku czegokolwiek- ani torebki, ani poczty, ani gazetki z Lidla!  Wszystko zostanie zmiecione. Potem buźka, buźka i uroczyste przekazanie blingi-blungi i pouczenie. Np. dziś wychodząc do przedszkola rzucił śpiewnie: Tylko zamknij dźwi! A jak dzidziuś będzie płakał to go nakalm! No to papa.

***
"Kulde" udało się zamienić na "psia kość".

poniedziałek, 14 maja 2012

Długi weekend mimo, że dwudniowy

Weekend minął pod znakiem chrzcin Jasia. Mimo, że obiadek poza domem, a w pieczeniu ciast wspomogły mnie Babcia i Prababcia, przygotowań było sporo. Nudzić się nie mogliśmy, zwłaszcza, że o rozrywkę (mniej lub bardziej pożądaną) dbał Szymonek...
Można np. poczęstować młodszego braciszka tik-takiem. Jedynie 2 kcal a jaka radość -  i dla brata i dla mamy... Mama, co prawda, cieszyła się dopiero, gdy wyjęła go Jasiowi z ust, jednak liczy się efekt. Można też zwinąć rodzicom pojemnik na pieczywo i się w nim...wykąpać. Same korzyści - czyste dziecko a łazienka wysprzątana znacznie szybciej niż zakładał harmonogram prac. Zastanawiający jest fakt, dlaczego dziecko w trakcie brojenia staje się znacznie bardziej samodzielne. Nawet bluzeczka została zdjęta tak jakoś szybciej i bez  pomocy mamy. 
...a na buzi nadal "wąsy" od soku porzeczkowego

Uroczystość zaliczam do udanych (mam nadzieję, że goście również). A dzieciaki? No cóż, miałam nadzieję, że Jaś jest mniejszym wrażliwcem niż jego starszy braciszek. Maluch jest zdecydowanie twardszą sztuką, ale nadmiar bodźców i zerwanie z rutyną sprawiły, że i on musiał odreagować. Na szczęście nocka minęła spokojnie.


czwartek, 10 maja 2012

Sen

Tak, stało się! Dzieci przespały caaaałą noc. Obaj! Nie było: jeść, pić, pitulić, pomasiować plecki, ani nawet posuń się! Jaśko dotrwał do 6:00. Szymonek pospał nawet do 7:00, kiedy to został brutalnie zbudzony celem wysłania do "ketkola". Mocno zaprotestował i oświadczył, że jest baaaardzo zmęczony i musi odpoczywać "aś do ciemna".
A czy w związku z powyższym mamusia się wyspała? A gdzież by śmiała!! Grzecznie budziła się co 2,5 godziny celem upewnienia się, że ten słodki, spokojny sen Kociusia nie jest tylko snem...

poniedziałek, 7 maja 2012

:))

Młody: Mamusiu, ja cię kocham!
Ja: Ja ciebie też baaardzo kocham Szymonku!
Młody: Ale ja ciebie bandziej!
Ja: A za co ty mnie tak kochasz?
Młody: Za ulodziny!
***
Tatuś przyniósł z przedszkola ocenę umiejętności/zachowań Młodego. Oceny dokonywano w trzech terminach (w październiku, styczniu i kwietniu). No cóż, są duże postępy, ale jest też jeszcze sporo do zrobienia. Eh, te wierszyki...
Nie rozumiem rodziców, którzy bez wyraźnych powodów decydują się na nieposyłanie dzieci do przedszkola. Zwłaszcza teraz, gdy wcześniej będą musiały się zmierzyć z obowiązkami szkolnymi.

czwartek, 3 maja 2012

Jak wykorzystać wolny 2 maja?

Po pierwsze fryzjer.
Tym razem Młodego zaprowadził Tatuś. Mama się nie podejmuje takich operacji bo nie ma ani wystarczająco dobrego sprzętu ani umiejętności by ostrzyc syna. Ostrzyc Tatusia to co innego...:)
***
Po drugie dowód osobisty dla Młodszego.
Po co Jaśkowi dowód?- Na wypadek jakiegoś wyjazdu za granicę. Dlaczego dowód a nie paszport? - Bo paszport takim brzdącom wydają na rok a dowód na pięć lat. Poza tym nie wybieramy się poza strefę Schengen, przynajmniej na razie. Poza tym wyrobienie dowodu nic nie kosztuje w przeciwieństwie do wyrobienia paszportu. Jednego dnia pomysł, drugiego realizacja. Cyknęliśmy fotkę (sami). Potem szybka, amatorska obróbka w programach graficznych. Jeszcze szybszy wydruk w Rossmanie (koszt 18 [3x6]zdjęć to 3 PLN). Zdjęć musiało być odpowiednio dużo by uzupełnić wolne miejsca w rodzinnych portfelach, a samych babć chłopcy mają 5 (2 babcie i 3 prababcie). Złożenie dokumentów zajęło dosłownie 5 minut bo wcale nie było kolejki (zdjęcia samoróbki zostały zaakceptowane).

***
Po trzecie naprawa awarii.
Bez wnikania w szczegóły techniczne - popsuła się bateria prysznicowa i robiła fontannę. Trzeba było kupić nową i przygotować grunt pod wymianę. W naszym przypadku prosta wymiany baterii wymaga rozebrania połowy łazienki.
***
Po czwarte urodzinki Juli
Rewelacyjne rodzinne przyjęcie na polanie w parku. Piknik, majówka z prawdziwego zdarzenia. Wszechobecna atmosfera sielanki i beztroski. Dzieci były po prostu cudne - wszystkie - cała ósemka. Fotek dzieciarni nie zamieszczam bo jako rodzic nie chciałabym, żeby ktoś zamieszczał fotki moich maluchów bez mojej zgody.