środa, 28 grudnia 2011

Baśniobór


W związku z narastającym w ostatnim czasie otępieniem przedporodowym, ambitniejsze pozycje literaturowe wróciły na półeczkę. Patrzą, proszą o dokończenie… Szczególnie tęsknie patrzy na mnie „Kapuściński – non fiction” Domosławskiego, celuje we mnie wetkniętą zakładką. No cóż – musi poczekać. Tym czasem ja udałam się do księgarni po drugi już tom „Baśnioboru” :D. A co to takiego? A taka powieść cud-miód, nie tylko dla otępiałych ciężarnych, ale przede wszystkim dla dzieci (napisane, że +9).  Już nie mogę się doczekać, kiedy Młody dorośnie do niej (choć troszkę)
Polecam ją:
  • dzieciom, które wiedzą, że magiczny świat jest całkiem blisko
  • dzieciom, które chcą przeżyć prawdziwą przygodę
  • dzieciom, które lubią dreszczyk emocji
  • dzieciom, które kochają Harrego Pottera
  • rodzicom, którzy dbają o rozwój emocjonalny swoich dzieciaków
  • rodzicom, którzy chcą kształtować u swoich dzieci takie postawy jak, mądrość, odwaga, odpowiedzialność
  • rodzicom, którzy nie cierpią Harrego Pottera – tak, tak – nie ma tam tego, za co dorośli nie lubią serii Kathleen Rowling
  • rodzicom, którzy mają ochotę podkraść coś z biblioteczki swoich dzieci i dobrze się bawić
 
P.S. Okładki w wersji polskiej wyglątają tak samo, z tą różnicą, że tytuł został przetłumaczony na "Baśniobór" 



wtorek, 27 grudnia 2011

Święta, święta i po świętach.


Święta minęły w bardzo przyjemnej, rodzinnej atmosferze. Dzięki naszym mamom w tym roku ominęły mnie przygotowania (kochane te mamy, co nie). Normalnie pewnie bym do tego nie dopuściła, ale przy mojej obecnej kondycji….
Dopiero dzisiaj uświadomiłam sobie, że przez całe Święta nie dane mi było spróbować ani jednego pieroga!! Jakim cudem?! Na szczęście to jedyny minus.
Minęły także urodzinki Młodego – nadzwyczaj spokojnie. Dużej uroczystości (zgodnie z zapowiedziami) nie było. Gościom dziękuję za wyrozumiałość.
Nie mniej jednak żaden z ważnych elementów tego święta Młodego nie ominął. Był tort. Było dmuchanie świeczek. Oczywiście były też prezenty.




A Młody - Hmm… skończył trzy lata i zaczął pyskować…
Jak nie mówił to nie mówił. Już się martwiliśmy. A jak zaczął, to mu się teraz buzia nie zamyka. Wczoraj np. siedzi w wannie i opowiada jakąś dziwną historię o UFO o zielonych, o białym. Nie wiedziałam, o co chodzi. W między czasie padło magiczne „Jeksio”, więc:
Ja:  Aha, to Ty mi bajkę o Reksiu opowiadasz! J
Młody: A czy ja po „chińku mówe” ?!
Kurtyna


Aha, mój komputer zastrajkował i się rozchorował!!!  On, Jedyny, po tylu latach!!! A myślałam, że jest niezniszczalny. Na szczęście Tatuś interweniował, wyciął uszkodzone fragmenty mózgu i znowu jesteśmy razem. Powoli dociera do mnie, że to tymczasowe rozwiązanie. L

sobota, 24 grudnia 2011

Wesołych Świąt

W tym szczególnym dniu życzę Wam aby te Święta stały się źródłem wielu wspaniałych chwil spędzonych w gronie rodziny i przyjaciół, by dały wytchnienie od pędu, pokazały inną, bardziej życzliwą perspektywę odbierania świata. By przypomniały, że jeszcze wciąż potraficie się zachwycać i dostrzegać cuda...


A to nasza choinka :)

środa, 21 grudnia 2011

Synuś Tatusia

                Zależało mi na tym, żeby Młody stał się trochę bardziej tatusiowy zanim pojawi się Młodszy. No i dzieje się. Tatuś jest The Best.
Tatuś szaleje z synusiem (mama nie daje rady).
Tatuś żartuje z synusiem (mama nie kuma bazy).
Tatuś ma fajne gry na komórce (mama nie ma).
Tatuś zabiera na basen (mama szuka wymówki).
Tatuś zabiera na ciekawe męskie wycieczki (mama gotuje obiad).
Tatuś wymyśla „głupie” zabawy, Młody jest wniebowzięty, mama krzyczy.
Mama wygania do spania (tatuś umywa ręce).
Tatuś wymyśla fajne bajki na dobranoc (mama woli czytać książki „z przesłaniem”).
Mama budzi rano (wrrr..).

A oto efekty:

Wracamy spacerkiem do domu – ja i Młody.
Młody: A gdzie mój Tatuś?
Ja: Chyba czeka już na nas w domku.
Młody: To „bobe”. Bo ja mu dam buziaka i pitule, bo on jest taaaki kochany!

Tatuś w delegacji:
Młody (już w łóżeczku): Nieee mam tatusia!!! I cio mam jooobić?!!
Ja: Ale tatuś już wraca, rano już będzie.
Młody: Ale co mam jobić tejaś?!!!



Pewnie mama byłaby zazdrosna, ale w nocy słyszy: „Mamusio, choć do Simona bo siem posiunołem. No połuś siem i pitul”. Nieważne, że Tatuś smacznie śpi – mama jest potrzebna!

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Mam dosyć:


Jutro zaczynam 38tc, mam dosyć:
- bólu żeber
- niedopiętego płaszcza
- zadyszek przy rozmowach telefonicznych
- tego, że bielizna ciśnie nawet jak jej nie mam
- tego, że nie mieszczę się między szafą a łóżeczkiem Młodszego
- że ciągle muszę powtarzać Młodemu, że mama nie może...
- tego, że moja komórka zawsze jest w drugim pokoju
- braku snu bez wyraźnego powodu
- tego, że mój strój codzienny różni się od wizytowego łańcuszkiem i kolczykami
- totalnego rozkojarzenia

Wiem, że za kilka tygodni będę tęsknić za:
- nudą
- w miarę normalnym jedzeniem
- tym, że mogłam wyjść z domu narzucając na siebie tylko niedopinający się płaszcz zamiast szykować się przez godzinę
- możliwością prowadzenia rozmów telefonicznych o każdej porze
- możliwością (choćby teoretyczną) odespania nieprzespanej nocy
- odzieżą bez plam, o których nie wiem
- tym, że mogłam być totalnie rozkojarzona

czwartek, 15 grudnia 2011

Rozmaitości

Dzisiaj pani w przedszkolu poinformowała nas, że Młody trochę psocił
i była z tego powodu bardzo zadowolona J
Wreszcie!! Nigdy nie sądziłam, że będę się z takich informacji cieszyć i że panie wychowawczynie mogą się z takich rzeczy cieszyć. A jednak. Czyżby trudna aklimatyzacja dobiegała końca. Minęło 3,5 miesiąca. No odliczając choróbska…

Wieczorem przy zasypianiu:
 Młody płakał "Co mam jobić? - Nie mam tatusia!! Oooo, co mam jobić?". (Tatuś właśnie wracał z delegacji). Mamusia pękała ze śmiechu! A gdy Młody zasnął, mamusi się odmieniło. Bo co ona zrobi, jeśli Młody ma rację i Tatusiowi rzeczywiście się coś stanie?! A ona sama, bez pracy, z dwójką dzieci! Mamusia w płacz... Hormony?


I jeszcze taka scenka:
Toczę się do kasy w markecie. Widać naręcze zakupów, potem brzuch, potem długo nic a na końcu ja J Już prawie zrzucam wszystko na taśmę a tu biegiem wyprzedza mnie starszy pan i wykłada słoik majonezu przede mną (widzę jeszcze dziki błysk w jego oku). Dzięki temu robi zakupy jakieś 2 min wcześniej niż ja, ale kosztem zadyszki.

Ja też kiedyś będę tak robiła? – starała się wyrwać czasowi chociaż 2 minuty. Czy sprawiło mu to choć odrobinę satysfakcji? Jeśli tak, to się cieszę. Do usług J

wtorek, 13 grudnia 2011

Choinkowe cisteczka


Poranek:
Młody (7:30): Nie budź! Idź siobe! Śpim!  
Młody (7:40): Musie lezieć bo busiek boli!
Ja: To poleż sobie, ja za chwilkę przyjdę.
Młody: Tak tak, pindź jutro!

Śpioch! – po mamusi :D

A gdy dziecko jednak zdecydowało się wstać i pójść do przedszkola, mamusia wpadła w choinkowy nastrój i wyczarowała takie coś:


Jeszcze dokupi się wstążeczkę, powiąże kokardki i będzie na choinkę jak znalazł. 
Że co? Że barwniki spożywcze sztuczne? - Choinka też sztuczna! 
I co z tego?

sobota, 10 grudnia 2011

Sobota z zagadką


Na początek zagadka (Konia z rzędem temu, kto zgadnie!)
Jaką nagrodę za punkty zgromadzone w aptece za kupowane leki wybrała sobie jedna z naszych babcio-prababć?  Odpowiedź znajdziecie na samym dole postu.
Trochę podpowiem: Babcia ma (poza zwykłymi przypadłościami stosownymi do wieku) zaawansowaną osteoporozę, zmiażdżony jeden z kręgów w kręgosłupie i powinna nosić gorset.

A u nas?
Przez moment padał pierwszy w tym sezonie śnieg.
 -Tatuś, żeby sprawdzić czy już się zmierzcha, nie wygląda przez okno. Tatuś sprawdza w swojej cud-komórce o której godzinie zachodzi słońce we Wrocławiu i o której następuje zmrok. (typowe dla Tatusia)
- Ja –turlam się i już jestem na tym etapie ciąży, kiedy podnosząc coś z podłogi zadaję sobie pytanie „Co by tu jeszcze zrobić, skoro już tu jestem?”
- Młody – jak zwykle „No boba, to pobałimy się potongiem”


Odpowiedź: DRABINĘ

P.S. Udało się wybić babci pomysł z głowy. Trochę zawiedziona wróciła do domu z żelazkiem. Hmm, może na gwiazdkę kupimy jej raki i czekan…

piątek, 9 grudnia 2011

Entropia


Ja rozumiem – entropia musi rosnąć, ale aż tak?!
Siedzieć z zakatarzonym prawie-trzylatkiem w domu? Super! można nadrobić zaległości, wyjąć gry edukacyjne, porysować…. Akurat! Biorąc pod uwagę to, że On ostatnio przyspieszył a ja znacząco zwolniłam, to i tak nie ma tragedii.
W moim zestawie słownictwa na dzisiaj znalazły się zwroty:
- 90%:
Zostaw! Nie ruszaj! Nie ruszaj się! Nie wchodź! Szymon, nieee!
- 10%:
Proszę! Jedz!  Ja też Cię kocham!

Ciekawe, czy jakbym używała języka niemieckiego to odniosłabym lepsze efekty? A gry edukacyjne?
- Innym razem…
Może jednak są jakieś sukcesy? – Tak, jak dotąd nic się nie zbiło, a szkody można było usunąć!

A wiecie, co wkurza najbardziej? To, że po prostu nie można się na Niego gniewać! Wszystko robi w dobrej wierze, z uśmiechem i okraszone tekstami "Ja cię kocham!" , "Pomagam Ci, cieszysz się?", "No boba, ja już słucham", "Zobacz jakie łane bobelki (pryskając sokiem z czarnej porzeczki)".

P.S. Został równo miesiąc do wyznaczonego terminu.

środa, 7 grudnia 2011

Odreagować Mikołajki


Oj Maluchu! Kiedy my, Twoi rodzice wreszcie zrozumiemy Twoje potrzeby? Uczysz nas od prawie trzech lat i co? Jakby grochem o ścianę walił…
Ciągle dostarczamy nowych bodźców, z którymi jeszcze nie potrafisz sobie poradzić. I tak byłeś dzielny w tym całym zamieszaniu i chyba każdy z 1, 2, 3… 9 Mikołajów odczuł, że prezent od Niego jest wyjątkowy.
A konsekwencje? Gorączka, koszmary co 20 min. Wiesz, znowu krzyczałeś : „ja nie chcę”, „ja nie muszę”, „nie pójdę”. Dopiero nasze łóżko, głaskanie, potwierdzanie, że nie musisz, no i …odpowiedni syropek pozwoliły Ci spać spokojnie i obudzić się jako radosne, spokojne dziecko…

Chyba musimy jeszcze raz przemyśleć urodziny. Może będzie lepiej znacznie zawęzić grono uczestników. Może zawęzić do naszej trójki…Oj przepraszam czwórki!

wtorek, 6 grudnia 2011

Mikołajki


“You better watch out,
You better not cry,
Better not pout,
I'm telling you why:
Santa Claus is coming to town!”

Pamiętam, 6.12. był dla mnie kiedyś świętem – takim prawdziwym, oczekiwanym. A potem tajemnica przestała być tajemnicą i czar prysł.
Myślałam, że znowu polubię Mikołajki właśnie teraz, kiedy stoję po drugiej stronie barykady. Nie muszę już czuć się niezręcznie. Nie muszę czekać, nie muszę się cieszyć bardziej niż wymaga sytuacja. Bo bycie dzieckiem uświadomionym w sprawie „zagadki Św. Mikołaja” wcale nie jest takie fajne. Właściwie to nie do końca wiedziałam, kto był darczyńcą, a kto beneficjentem. Kto się bardziej cieszył dający, czy obdarowywany?
Miałam nadzieję, że teraz znowu wszystko będzie jasne,  teraz znowu będzie po równo. Tylko musimy się mocno starać, aby zagadka pozostała zagadką jak najdłużej.

 Młody rano był trochę zły, trochę rozżalony, że obok łóżka leżało jakieś pudło, które nie pozwalało mu iść „popitulać się do jodziców”. Dopiero po chwili smutek zamienił się w zdziwienie, zdziwienie w zainteresowanie, a to z kolei w radość. Niestety jak już nadeszła pełnia szczęścia (nawet śniadanko smakowało wyjątkowo dobrze) to Oni kazali iść do przedszkola i to jeszcze w TEJ koszuli.
W ramach protestu Młody zbojkotował bliższy kontakt z Mikołajem, który odwiedził przedszkole i tym samym pamiątkowego zdjęcia nie będzie.

Po południu – prawdziwy najazd posłanników Mikołaja. Choć prezenty przerosły oczekiwania, reakcja Młodego była przewidywalna: „To ja idę do mojego pokoiku”, w domyśle: a Wy się tu bawcie.
Szkoda, że 6.12. nie wypadał np. w sobotę. Dziecko mogłoby się spokojnie nacieszyć…

Następna akcja wkrótce – URODZINY (tylko czy mama da jeszcze radę?)

P.S. Młodszy ustawił się w pozycji startowej i tym samym odsunął widmo cesarki,  UFF :)

sobota, 3 grudnia 2011

„Hajowanie”


Młody dość mocno przejął się nadchodzącą zimą i dbaniem o skórę. Przed wyjściem na dwór intensywnie „hajuje się krrremem”. Ćwiczenia pseudologopedyczne typu „jak robi wąż" nie pomogły. Bo wąż robi SSSSSSSS a właściwie ŚŚŚŚŚŚŚŚŚ, a kremem trzeba się hajować. Zwłaszcza takim dla niemowląt, który pachnie… „Ziobać jak paaachnie – jak kwiatuchy”.
Pachnie tak ładnie, że trzeba chodzić i wąchać, i wąchać….
Może więc Młody jest bliżej prawdy niż nam się wydawało.
WNIOSEK: Kupić dziecku na zimę krem bezzapachowy!

piątek, 2 grudnia 2011

Pierwszy list

List do Św. Mikołaja został napisany, położony na parapecie i zabrany.  Dziadek A. postarał się, żeby treść listu odpowiadała zawartości szafy Mikołaja.  A rano Młody twierdził, że w nocy widział "starego pana" jak zabierał list. Nie wiemy, czy był to Mikołaj we własnej osobie, czy może jakiś doświadczony Elf. Grunt, że został zabrany a teraz trzeba wytrzymać w  grzeczności do wtorku...

środa, 30 listopada 2011

Kicuś


 Proces wychowawczy jest zjawiskiem wzajemnym. Bo czasami dziecko ma więcej rozumu niż jego rodzice. Przykład mieliśmy wczoraj, w Dniu Pluszowego Misia. Z tej okazji dzieci miały przynieść do przedszkola swoje misie. Już dzień wcześniej wieczorem my – dorośli postawiliśmy Młodego przed koniecznością wyboru odpowiedniego pluszaka. Młody z klejącymi się oczami zadecydował krótko: „Do przedszkola pójdzie Kicuś”.
Jak to Kicuś?! Przecież Kicuś nie jest misiem tylko zajączkiem, w dodatku dość sfatygowanym!
Wspólnie więc (tak nam się wtedy wydawało) wybraliśmy białego polarnego niedźwiadka jako przedstawiciela licznej gromady domowych misiów.
A rano:
Ja: Szymonku pamiętaj o misiu. Dziś idzie z Tobą do przedszkola.
Młody:  Misiu nie idzie, idzie Kicuś.
Ja: Ale dzisiaj jest dzień Misia.
Młody: Kicuś idzie do kekola.
Ja: To może pójdą razem i misiu i Kicuś?
Młody: Misiu NIEE IDZIEE, TYLKO KICUUUŚ!!!

No dobra, rano nie ma czasu na kłótnie. Chłopaki poszli: Młody z Kicusiem, Tatuś z misiem. Tylko, że w przedszkolu Młody wpakował misia do szafki a na salę dumnie wparował z zajączkiem. I to właśnie Kicuś uczestniczył we wszystkich zabawach, odtańczył misiowy taniec…

Morał: Prawdziwych przyjaciół trzeba doceniać, być z nich dumnym, chwalić się nimi niezależnie od tego, co sądzą inni.

Bo kto ociera łzy Młodego? – Kicuś (uszami)
Kto jeszcze przed mamą odpędza nocne koszmary? – Kicuś
Kto podróżuje z Młodym nawet tam gdzie rodzice nie chcą? – Kicuś
Kto wyciera gile z nosa? – Kicuś (uszami)
Kto był najlepszym gryzakiem gdy wychodziły ząbki? – Kicuś
Czym Młody leczył stan zapalny własnego ucha? – uchem Kicusia
To Kicuś pomógł uporać się z odparzeniami po „grypie jelitowej” (oszczędzę Wam szczegółów)!!!
I po tym wszystkim do przedszkola miał iść miś?!

Kicuś to naprawdę twardy gość. Jego skłonność do poświęceń sprawia, że czas Go nie oszczędza. Ciągle ciągany, skubany, prany, śliniony, znowu prany a ostatnio także zszywany i cerowany…
Chyba zasłużył sobie na taniec na Jego cześć!!

Rodzice wstydźcie się!!

A to właśnie przyjaciele (jakieś 1,5 roku temu)

I jeszcze jedno - z przedszkola, dzięki p. Marcie 
"Bo każdy chłopiec powinien mieć misia" albo Kicusia

wtorek, 29 listopada 2011

Adwentowo, babyboomowo


Co powiecie na miasto przystrojone światełkami, bombkami, reniferami, Mikołajami na baterie, prezentami od (no w tym roku wyjątkowo późno) ok. 10 listopada? W sklepie odświeżacz powietrza o zapachu sosny lub piernika - do wyboru. A w tle? Oczywiście - George Michael opowiadawiada o …sami wiecie.
Tak wygląda oczekiwanie na przyjście Boga, Króla a dla innych Proroka. Na przyjście dziecka…
Pokolenie konsumpcyjne? A czy ja wiem czy tylko pokolenie? Mi się wydaje, że cały świat. Bo świecące sanki do powieszenia na okno rok temu przyniosła Młodemu, nie kto inny tylko…Prababcia :)
Tacy jesteśmy, czy nam się to podoba, czy nie. Możemy walczyć z wiatrakami, ale być może tym samym popsujemy komuś „świąteczny nastrój”.

Tak się składa, że w tym roku Adwent (tak się nazywa ten okres, pamiętacie jeszcze?) znowu pokrywa się dla naszej rodzinki z końcowym etapem oczekiwania na naszego prywatnego potomka?
Czy myślicie, że takie oczekiwanie to czas przemyśleń, kontemplacji, wyznaczania celów wychowawczych i edukacyjnych? Chciałabym. Oczywiście zadajemy sobie pytanie czy będziemy, czy jesteśmy dobrymi rodzicami, ale kontekst wymuszają na nas…galerie handlowe :?

Test na dobrego rodzica wg kryteriów babyboomowych: (Uwaga!!Odpowiedź NIE oznacza wyrzuty sumienia, rozbicie, a w skrajnych wypadkach wyklęcie z kręgu i depresję)
Czy posiadasz:
1. monitor oddechu? – i już widmo śmierci łóżeczkowej krąży… NIE  sama będę monitorem
2. sterylizator do butelek (niezależnie od tego czy ma się zamiar karmić naturalnie, czy sztucznie)? NIE (w razie czego mam gar i wodę)
3. leżaczek, który nie tylko uspokoi, ale też pobudzi zmysły? NIE – mam kocyk, furę zabawek i jeszcze własne ręce
4. leżaczek nr 2 -do wanienki? NIE – może uda mi się Go nie utopić
5. nianię elektroniczną? NIE – 2 skrajne punkty naszego mieszkania w linii prostej to jakieś 15m –może usłyszę
6. podgrzewacz do butelek? NIE – mam termos
7. kosz na zużyte pieluchy pochłaniający nieprzyjemny zapach? –NIE –tylko zwykły kubeł, czy jeszcze ktoś nas w tym smrodzie odwiedzi?
8. karuzelę do łóżeczka? TAK (nareszcie jakieś tak, to może są dla mnie jeszcze jakieś szanse)

Czasy się zmieniają…


A ja pamiętam jak mój tata kupił pierwsze auto i mój trzyletni brat stał w nim całą drogę z Wrocławia do Kołobrzegu, między tylnymi siedzeniami, bo nie chciał przegapić ani sekundy z tej pasjonującej podróży.
I pamiętam, jak dwa lata później rodzice byli w szoku bo chcąc jechać do Danii musieli dla Niego pożyczyć "specjalny fotelik" bo bez tego nie można było dziecka wozić po Europie.

A dzisiaj to ja jestem w szoku jak widzę źle dobrany fotelik...

niedziela, 27 listopada 2011

Idealny mąż?

No właśnie, jaki to jest mąż idealny?
Może taki, który kiedy zobaczy, że Ci cieknie z nosa jak z kranu, to nie pyta o nic tylko zabiera z oczu Młodego Potem stara się wymyślić jak najciekawsze zabawy żeby Go wymęczyć, położyć do łóżka. Potem czyta dziecku bajkę aż to zaśnie, gasi światło i przychodzi z pytaniem, co Ci zrobić na kolację. Na końcu włącza film (tylko trochę "niemęski) i wcale nie ma do Ciebie pretensji, że odpadasz po 10 minutach.
Dzięki Kochanie!

piątek, 25 listopada 2011

Jeszcze miesiąc ...


Do urodzinek Młodego jeszcze miesiąc a ja już nie mogę przestać myśleć o torcie. Nadgorliwość czy nadmiar wolnego czasu? Na 26 grudnia żadna cukiernia tortu nie zrobi… Znów wszystko trzeba dokładnie rozplanować - co do grama. Nie ma mowy o dokupieniu czegokolwiek na ostatnią chwilę. Mam tylko nadzieję, że do tego czasu nie wyląduję na porodówce…Zaraz, zaraz to będzie…39 tydzień ciąży!!! Jak się Młodszy pospieszy to przyćmi Młodego. Oj wiem coś o tym! Sama na szóste urodziny dostałam suchą bułkę, bo mój tata właśnie świętował narodziny syna. Kilka dni później spotkało mnie prawdziwe zadośćuczynienie (nawet dżinsy i buty dostałam, a to był przecież 87’). No ale niedosyt pozostał.

Zbieram przepisy, tworzę listę zakupów.
W tym roku zaplanowałam tort w stylu angielskim (już zamówiłam barwniki do masy cukrowej). Porywam się z motyką na słońce? - Być może. Ale urodziny muszą być wyjątkowe, by nie było wątpliwości, że to urodziny a nie „tylko drugi dzień Świąt”.

A Ty Maluchu, poczekaj grzeczniutko do stycznia…

wtorek, 22 listopada 2011

Komputeryzacja...


Dzieci należy odkomputeryzowawać. Ja już proces rozpoczęłam. A skąd taka decyzja?
Kilka sytuacji z ostatniego czasu uświadomiło mi, że nie jest dobrze… Przykłady? Proszę bardzo:
1.
Ja: Kochanie słyszałam, że w przedszkolu uczyliście się nowej piosenki o Św. Mikołaju. Zaśpiewasz mi?
Młody: Poszukaj sobie w Internecie.
2.
Młody: Dziadziu ja chcę bajkę.
Dziadek: Jaką? Może o Reksiu?
Młody: Nieee. Lepiej film o pociągach EP07.
Dziadek: Takiego filmu to nie mam.
Młody: No to włącz „jutuba”
3.
Młody zabrał Tatusiowi komórkę.
Tatuś: Szymon co ty tam robisz?
Młody: Ja tylko piszę literki.
Tatuś: (Po odebraniu komórki) On Narysował jakiś obrazek i umieścił na moim Facebooku!!
Ja: Ale mówił, że tylko pisze literki.
Tatuś: Bo podpisywał rysunek!!!
Wieczorem:
Tatuś: Już doszedłem jak On to zrobił! A wiesz, że już ma fanów?

Mogę mnożyć ale po co? Co będzie jak już skończy 3 a potem 5, 10 lat? Dobrze, że chociaż przed snem nie obejdzie się bez tradycyjnej, papierowej książki.

niedziela, 20 listopada 2011

Tydzień z głowy


Niby nic takiego a jednak znów brakuje jednego dnia w tygodniu na „nicnierobienie”. Bo poza zwykłymi punktami typu przedszkole, zakupy, obiad itd. Pojawiają się jeszcze
Poniedziałek  
-na badania marsz
-Szef (były): „Ogólnie może być, ale trzeba poprawić tabelkę, rysunek, dopisać….”
Wtorek
- Kontrolna wizyta u lekarza - teoretycznie na konkretną godzinę, w praktyce zawsze obsuwa. Czas spędzony w poczekalni liczony w ilości dodatkowych wizyt w toalecie, co w 8 miesiącu ciąży nie dziwi. Tym razem – 3.
Środa
- Pół dnia spędzone na pieczeniu i dekorowaniu ciasteczek na „Pasowanie na przedszkolaka”(fotka).
-Wieczór w miłym choć smutnym towarzystwie. Hmm… może się przebranżowię, kupię kozetkę i będę słuchać….
Czwartek
- Szef (były): „Niech tak zostanie ale trzeba już się wziąć za pisanie artykułu do...”
- Pasowanie na przedszkolaka. Młody już w domu oświadczył, że śpiewał nie będzie. Zamiast tego pół występu wył, że chce do mamy a łzy lały się litrami. Drugie pół przesiedział na kolanach Pani Dyrektor. Po występach i ślubowaniu dzieciaki miały swoją imprezę i tu nastąpiła Wielka Przemiana. Ujrzeliśmy duszę towarzystwa. No tak – bez pasowania nie czuł się prawdziwym przedszkolakiem i nie miał obowiązku zachowywać się jak na przedszkolaka przystało.
Piątek
- Odmieniony Młody – ciąg dalszy. A ja? Dusza się raduje, jak dziecko szczęśliwe.
- Wizyta u fryzjera zainicjowana przez młodego w taki oto sposób:
                Młody (głaszcząc moje włosy): Mamusiu, umyłaś już włosy?
                Ja: Tak, podobają Ci się?
                Młody: Umyj jeszcze raz.
                Kurtyna
- Zawstydzona własnym egoizmem postanowiłam zrobić coś dla innych i zrobiłam...Pyszne ciacho na imieniny teścia.
Sobota
- Absolutorium, czyli 8 mc + toga = waleń (ale za to z dyplomem)
- Owe imieniny
Niedziela
 Jak to niedziela – On w pracy. A wieczorem dawno oczekiwana Noc Orientu. Już tęsknię za brzuchem, który był tylko mój! Może, przy dobrych wiatrach, w okolicach kwietnia zacznie jakoś wyglądać. Marzenie ściętej głowy...

                      Cytrynowe ciasteczka z lentylkowymi biedronkami 
                                            (specjalnie dla grupy "Biedronki")


sobota, 19 listopada 2011

Czas się przedstawić


Blog miał być o mnie. Ale ja to My. W rolach głównych wystąpią więc:
Ja – 30 letnia kobitka z wiecznym mętlikiem w głowie. Wykształcona konkretnie, ale czy właściwie?...Szukająca odpowiedzi na podstawowe pytania. Szczęśliwa, bo od kilkunastu lat zakochana po uszy w tym samym facecie. Ponadto mama – ze wszystkimi „za i przeciw”.
Tatuś – obiekt moich westchnień, głowa rodziny, choć z sercem trzylatka. Świetny materiał na pracę naukową na temat złożoności ludzkiej natury.
Młody – owoc Miłości. Geny mamusi i tatusia zmieszały się w sposób, który zadziwia nas każdego dnia. Oj czuję będzie o Nim dużo…
Młodszy – powinien pojawić się na świecie za jakieś półtora miesiąca ale już teraz jest pełnowartościowym członkiem Rodzinki, wykazującym cechy charakteru inne niż jego starszy brat. No, poczekamy zobaczymy