środa, 28 grudnia 2011

Baśniobór


W związku z narastającym w ostatnim czasie otępieniem przedporodowym, ambitniejsze pozycje literaturowe wróciły na półeczkę. Patrzą, proszą o dokończenie… Szczególnie tęsknie patrzy na mnie „Kapuściński – non fiction” Domosławskiego, celuje we mnie wetkniętą zakładką. No cóż – musi poczekać. Tym czasem ja udałam się do księgarni po drugi już tom „Baśnioboru” :D. A co to takiego? A taka powieść cud-miód, nie tylko dla otępiałych ciężarnych, ale przede wszystkim dla dzieci (napisane, że +9).  Już nie mogę się doczekać, kiedy Młody dorośnie do niej (choć troszkę)
Polecam ją:
  • dzieciom, które wiedzą, że magiczny świat jest całkiem blisko
  • dzieciom, które chcą przeżyć prawdziwą przygodę
  • dzieciom, które lubią dreszczyk emocji
  • dzieciom, które kochają Harrego Pottera
  • rodzicom, którzy dbają o rozwój emocjonalny swoich dzieciaków
  • rodzicom, którzy chcą kształtować u swoich dzieci takie postawy jak, mądrość, odwaga, odpowiedzialność
  • rodzicom, którzy nie cierpią Harrego Pottera – tak, tak – nie ma tam tego, za co dorośli nie lubią serii Kathleen Rowling
  • rodzicom, którzy mają ochotę podkraść coś z biblioteczki swoich dzieci i dobrze się bawić
 
P.S. Okładki w wersji polskiej wyglątają tak samo, z tą różnicą, że tytuł został przetłumaczony na "Baśniobór" 



wtorek, 27 grudnia 2011

Święta, święta i po świętach.


Święta minęły w bardzo przyjemnej, rodzinnej atmosferze. Dzięki naszym mamom w tym roku ominęły mnie przygotowania (kochane te mamy, co nie). Normalnie pewnie bym do tego nie dopuściła, ale przy mojej obecnej kondycji….
Dopiero dzisiaj uświadomiłam sobie, że przez całe Święta nie dane mi było spróbować ani jednego pieroga!! Jakim cudem?! Na szczęście to jedyny minus.
Minęły także urodzinki Młodego – nadzwyczaj spokojnie. Dużej uroczystości (zgodnie z zapowiedziami) nie było. Gościom dziękuję za wyrozumiałość.
Nie mniej jednak żaden z ważnych elementów tego święta Młodego nie ominął. Był tort. Było dmuchanie świeczek. Oczywiście były też prezenty.




A Młody - Hmm… skończył trzy lata i zaczął pyskować…
Jak nie mówił to nie mówił. Już się martwiliśmy. A jak zaczął, to mu się teraz buzia nie zamyka. Wczoraj np. siedzi w wannie i opowiada jakąś dziwną historię o UFO o zielonych, o białym. Nie wiedziałam, o co chodzi. W między czasie padło magiczne „Jeksio”, więc:
Ja:  Aha, to Ty mi bajkę o Reksiu opowiadasz! J
Młody: A czy ja po „chińku mówe” ?!
Kurtyna


Aha, mój komputer zastrajkował i się rozchorował!!!  On, Jedyny, po tylu latach!!! A myślałam, że jest niezniszczalny. Na szczęście Tatuś interweniował, wyciął uszkodzone fragmenty mózgu i znowu jesteśmy razem. Powoli dociera do mnie, że to tymczasowe rozwiązanie. L

sobota, 24 grudnia 2011

Wesołych Świąt

W tym szczególnym dniu życzę Wam aby te Święta stały się źródłem wielu wspaniałych chwil spędzonych w gronie rodziny i przyjaciół, by dały wytchnienie od pędu, pokazały inną, bardziej życzliwą perspektywę odbierania świata. By przypomniały, że jeszcze wciąż potraficie się zachwycać i dostrzegać cuda...


A to nasza choinka :)

środa, 21 grudnia 2011

Synuś Tatusia

                Zależało mi na tym, żeby Młody stał się trochę bardziej tatusiowy zanim pojawi się Młodszy. No i dzieje się. Tatuś jest The Best.
Tatuś szaleje z synusiem (mama nie daje rady).
Tatuś żartuje z synusiem (mama nie kuma bazy).
Tatuś ma fajne gry na komórce (mama nie ma).
Tatuś zabiera na basen (mama szuka wymówki).
Tatuś zabiera na ciekawe męskie wycieczki (mama gotuje obiad).
Tatuś wymyśla „głupie” zabawy, Młody jest wniebowzięty, mama krzyczy.
Mama wygania do spania (tatuś umywa ręce).
Tatuś wymyśla fajne bajki na dobranoc (mama woli czytać książki „z przesłaniem”).
Mama budzi rano (wrrr..).

A oto efekty:

Wracamy spacerkiem do domu – ja i Młody.
Młody: A gdzie mój Tatuś?
Ja: Chyba czeka już na nas w domku.
Młody: To „bobe”. Bo ja mu dam buziaka i pitule, bo on jest taaaki kochany!

Tatuś w delegacji:
Młody (już w łóżeczku): Nieee mam tatusia!!! I cio mam jooobić?!!
Ja: Ale tatuś już wraca, rano już będzie.
Młody: Ale co mam jobić tejaś?!!!



Pewnie mama byłaby zazdrosna, ale w nocy słyszy: „Mamusio, choć do Simona bo siem posiunołem. No połuś siem i pitul”. Nieważne, że Tatuś smacznie śpi – mama jest potrzebna!

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Mam dosyć:


Jutro zaczynam 38tc, mam dosyć:
- bólu żeber
- niedopiętego płaszcza
- zadyszek przy rozmowach telefonicznych
- tego, że bielizna ciśnie nawet jak jej nie mam
- tego, że nie mieszczę się między szafą a łóżeczkiem Młodszego
- że ciągle muszę powtarzać Młodemu, że mama nie może...
- tego, że moja komórka zawsze jest w drugim pokoju
- braku snu bez wyraźnego powodu
- tego, że mój strój codzienny różni się od wizytowego łańcuszkiem i kolczykami
- totalnego rozkojarzenia

Wiem, że za kilka tygodni będę tęsknić za:
- nudą
- w miarę normalnym jedzeniem
- tym, że mogłam wyjść z domu narzucając na siebie tylko niedopinający się płaszcz zamiast szykować się przez godzinę
- możliwością prowadzenia rozmów telefonicznych o każdej porze
- możliwością (choćby teoretyczną) odespania nieprzespanej nocy
- odzieżą bez plam, o których nie wiem
- tym, że mogłam być totalnie rozkojarzona

czwartek, 15 grudnia 2011

Rozmaitości

Dzisiaj pani w przedszkolu poinformowała nas, że Młody trochę psocił
i była z tego powodu bardzo zadowolona J
Wreszcie!! Nigdy nie sądziłam, że będę się z takich informacji cieszyć i że panie wychowawczynie mogą się z takich rzeczy cieszyć. A jednak. Czyżby trudna aklimatyzacja dobiegała końca. Minęło 3,5 miesiąca. No odliczając choróbska…

Wieczorem przy zasypianiu:
 Młody płakał "Co mam jobić? - Nie mam tatusia!! Oooo, co mam jobić?". (Tatuś właśnie wracał z delegacji). Mamusia pękała ze śmiechu! A gdy Młody zasnął, mamusi się odmieniło. Bo co ona zrobi, jeśli Młody ma rację i Tatusiowi rzeczywiście się coś stanie?! A ona sama, bez pracy, z dwójką dzieci! Mamusia w płacz... Hormony?


I jeszcze taka scenka:
Toczę się do kasy w markecie. Widać naręcze zakupów, potem brzuch, potem długo nic a na końcu ja J Już prawie zrzucam wszystko na taśmę a tu biegiem wyprzedza mnie starszy pan i wykłada słoik majonezu przede mną (widzę jeszcze dziki błysk w jego oku). Dzięki temu robi zakupy jakieś 2 min wcześniej niż ja, ale kosztem zadyszki.

Ja też kiedyś będę tak robiła? – starała się wyrwać czasowi chociaż 2 minuty. Czy sprawiło mu to choć odrobinę satysfakcji? Jeśli tak, to się cieszę. Do usług J

wtorek, 13 grudnia 2011

Choinkowe cisteczka


Poranek:
Młody (7:30): Nie budź! Idź siobe! Śpim!  
Młody (7:40): Musie lezieć bo busiek boli!
Ja: To poleż sobie, ja za chwilkę przyjdę.
Młody: Tak tak, pindź jutro!

Śpioch! – po mamusi :D

A gdy dziecko jednak zdecydowało się wstać i pójść do przedszkola, mamusia wpadła w choinkowy nastrój i wyczarowała takie coś:


Jeszcze dokupi się wstążeczkę, powiąże kokardki i będzie na choinkę jak znalazł. 
Że co? Że barwniki spożywcze sztuczne? - Choinka też sztuczna! 
I co z tego?

sobota, 10 grudnia 2011

Sobota z zagadką


Na początek zagadka (Konia z rzędem temu, kto zgadnie!)
Jaką nagrodę za punkty zgromadzone w aptece za kupowane leki wybrała sobie jedna z naszych babcio-prababć?  Odpowiedź znajdziecie na samym dole postu.
Trochę podpowiem: Babcia ma (poza zwykłymi przypadłościami stosownymi do wieku) zaawansowaną osteoporozę, zmiażdżony jeden z kręgów w kręgosłupie i powinna nosić gorset.

A u nas?
Przez moment padał pierwszy w tym sezonie śnieg.
 -Tatuś, żeby sprawdzić czy już się zmierzcha, nie wygląda przez okno. Tatuś sprawdza w swojej cud-komórce o której godzinie zachodzi słońce we Wrocławiu i o której następuje zmrok. (typowe dla Tatusia)
- Ja –turlam się i już jestem na tym etapie ciąży, kiedy podnosząc coś z podłogi zadaję sobie pytanie „Co by tu jeszcze zrobić, skoro już tu jestem?”
- Młody – jak zwykle „No boba, to pobałimy się potongiem”


Odpowiedź: DRABINĘ

P.S. Udało się wybić babci pomysł z głowy. Trochę zawiedziona wróciła do domu z żelazkiem. Hmm, może na gwiazdkę kupimy jej raki i czekan…

piątek, 9 grudnia 2011

Entropia


Ja rozumiem – entropia musi rosnąć, ale aż tak?!
Siedzieć z zakatarzonym prawie-trzylatkiem w domu? Super! można nadrobić zaległości, wyjąć gry edukacyjne, porysować…. Akurat! Biorąc pod uwagę to, że On ostatnio przyspieszył a ja znacząco zwolniłam, to i tak nie ma tragedii.
W moim zestawie słownictwa na dzisiaj znalazły się zwroty:
- 90%:
Zostaw! Nie ruszaj! Nie ruszaj się! Nie wchodź! Szymon, nieee!
- 10%:
Proszę! Jedz!  Ja też Cię kocham!

Ciekawe, czy jakbym używała języka niemieckiego to odniosłabym lepsze efekty? A gry edukacyjne?
- Innym razem…
Może jednak są jakieś sukcesy? – Tak, jak dotąd nic się nie zbiło, a szkody można było usunąć!

A wiecie, co wkurza najbardziej? To, że po prostu nie można się na Niego gniewać! Wszystko robi w dobrej wierze, z uśmiechem i okraszone tekstami "Ja cię kocham!" , "Pomagam Ci, cieszysz się?", "No boba, ja już słucham", "Zobacz jakie łane bobelki (pryskając sokiem z czarnej porzeczki)".

P.S. Został równo miesiąc do wyznaczonego terminu.

środa, 7 grudnia 2011

Odreagować Mikołajki


Oj Maluchu! Kiedy my, Twoi rodzice wreszcie zrozumiemy Twoje potrzeby? Uczysz nas od prawie trzech lat i co? Jakby grochem o ścianę walił…
Ciągle dostarczamy nowych bodźców, z którymi jeszcze nie potrafisz sobie poradzić. I tak byłeś dzielny w tym całym zamieszaniu i chyba każdy z 1, 2, 3… 9 Mikołajów odczuł, że prezent od Niego jest wyjątkowy.
A konsekwencje? Gorączka, koszmary co 20 min. Wiesz, znowu krzyczałeś : „ja nie chcę”, „ja nie muszę”, „nie pójdę”. Dopiero nasze łóżko, głaskanie, potwierdzanie, że nie musisz, no i …odpowiedni syropek pozwoliły Ci spać spokojnie i obudzić się jako radosne, spokojne dziecko…

Chyba musimy jeszcze raz przemyśleć urodziny. Może będzie lepiej znacznie zawęzić grono uczestników. Może zawęzić do naszej trójki…Oj przepraszam czwórki!

wtorek, 6 grudnia 2011

Mikołajki


“You better watch out,
You better not cry,
Better not pout,
I'm telling you why:
Santa Claus is coming to town!”

Pamiętam, 6.12. był dla mnie kiedyś świętem – takim prawdziwym, oczekiwanym. A potem tajemnica przestała być tajemnicą i czar prysł.
Myślałam, że znowu polubię Mikołajki właśnie teraz, kiedy stoję po drugiej stronie barykady. Nie muszę już czuć się niezręcznie. Nie muszę czekać, nie muszę się cieszyć bardziej niż wymaga sytuacja. Bo bycie dzieckiem uświadomionym w sprawie „zagadki Św. Mikołaja” wcale nie jest takie fajne. Właściwie to nie do końca wiedziałam, kto był darczyńcą, a kto beneficjentem. Kto się bardziej cieszył dający, czy obdarowywany?
Miałam nadzieję, że teraz znowu wszystko będzie jasne,  teraz znowu będzie po równo. Tylko musimy się mocno starać, aby zagadka pozostała zagadką jak najdłużej.

 Młody rano był trochę zły, trochę rozżalony, że obok łóżka leżało jakieś pudło, które nie pozwalało mu iść „popitulać się do jodziców”. Dopiero po chwili smutek zamienił się w zdziwienie, zdziwienie w zainteresowanie, a to z kolei w radość. Niestety jak już nadeszła pełnia szczęścia (nawet śniadanko smakowało wyjątkowo dobrze) to Oni kazali iść do przedszkola i to jeszcze w TEJ koszuli.
W ramach protestu Młody zbojkotował bliższy kontakt z Mikołajem, który odwiedził przedszkole i tym samym pamiątkowego zdjęcia nie będzie.

Po południu – prawdziwy najazd posłanników Mikołaja. Choć prezenty przerosły oczekiwania, reakcja Młodego była przewidywalna: „To ja idę do mojego pokoiku”, w domyśle: a Wy się tu bawcie.
Szkoda, że 6.12. nie wypadał np. w sobotę. Dziecko mogłoby się spokojnie nacieszyć…

Następna akcja wkrótce – URODZINY (tylko czy mama da jeszcze radę?)

P.S. Młodszy ustawił się w pozycji startowej i tym samym odsunął widmo cesarki,  UFF :)

sobota, 3 grudnia 2011

„Hajowanie”


Młody dość mocno przejął się nadchodzącą zimą i dbaniem o skórę. Przed wyjściem na dwór intensywnie „hajuje się krrremem”. Ćwiczenia pseudologopedyczne typu „jak robi wąż" nie pomogły. Bo wąż robi SSSSSSSS a właściwie ŚŚŚŚŚŚŚŚŚ, a kremem trzeba się hajować. Zwłaszcza takim dla niemowląt, który pachnie… „Ziobać jak paaachnie – jak kwiatuchy”.
Pachnie tak ładnie, że trzeba chodzić i wąchać, i wąchać….
Może więc Młody jest bliżej prawdy niż nam się wydawało.
WNIOSEK: Kupić dziecku na zimę krem bezzapachowy!

piątek, 2 grudnia 2011

Pierwszy list

List do Św. Mikołaja został napisany, położony na parapecie i zabrany.  Dziadek A. postarał się, żeby treść listu odpowiadała zawartości szafy Mikołaja.  A rano Młody twierdził, że w nocy widział "starego pana" jak zabierał list. Nie wiemy, czy był to Mikołaj we własnej osobie, czy może jakiś doświadczony Elf. Grunt, że został zabrany a teraz trzeba wytrzymać w  grzeczności do wtorku...