środa, 27 marca 2013

Lekcja geografii

Przyłapałam chłopaków na zabawie co najmniej edukacyjnej ;) W rolę profesora wcielił się, a jakże by inaczej, Szymon.

- Widzisz, jak się popłynie tuuu i tuuuu w dół - przesuwa palcem po globusie - to się dopłynie do ANTAN-KTY-DY.
- I co tam żyje? - wtrącam się
- No bałwany!
-...
Lekcja geografii

P.S. Widać, że Szymuś chory, co nie? :(

wtorek, 26 marca 2013

Nauka

- Mamusiu, ja znam dwa słowa, co kończą się na "K"!
- Tak? A jakie?
- Mat-ka
- Aha, a drugie?
- Drugie mi się zapomniało.
- ...

wtorek, 19 marca 2013


Dzieci w przedszkolu miały dziś spotkanie z autorką książek dla dzieci. Młody przyniósł książeczkę
z dedykacją (oczywiście ja wcześniej za książeczkę zapłaciłam).

- Szymusiu, a co ty masz?
- Książkę od pani pisarki.
- To mieliście gościa w przedszkolu...
- Tak, panią pisarkę.
- I co, czytała wam bajeczkę?
- NO CO TY!!!! TO PRZECIEŻ PI-SAR-KA, a nie cyt...cyt...
- a nie czytarka....To co pani pisarka mówiła? Zadawaliście jej pytania?
- No zadawaliśmy, ale ja nie zadawałem bo mnie AKURAT brzuch bolał...Ale miała TAKI EKRAN rozwijany, jak brama od garażu, wiesz?!!!
- I co na tym ekranie pokazywała?
- No KSIĄ-ŻE-CZKI ocywiście!!!!
....ocywiście

sobota, 16 marca 2013

Szczęście?


Sobota -  dzień pod hasłem stłuczek:
Najpierw Jaś stłukł słoik i nie chciał oddać mi kawałka szkła w efekcie chyba ja go pokaleczyłam jak mu to szkło wyjmowałam z rączki. Nie to, że jakaś tragedia, ale krew leciała dość mocno, a on się (i mnie) pięknie nią wymazał, aż musiałam go ukrywać przed potencjalnie mdlejącym Tatusiem. Trzeba nie lada zręczności by okleić dwa 14-miesięczne paluszki plasterkami. 
Potem Tatuś stłukł kubek. Nie cierrrpię zdekompletowanych kompletów... Już wolałabym gdyby stłukł jakiś pojedynczy. 
Na koniec dnia - ja stłukłam szklaną pokrywkę od garnka. Odprysk wielkości ziarnka piasku trafił mi w oko. Wylałam sobie na to oko jakąś wannę wody i chyba wypłukałam ten odłamek.

Podobno stłuczka wróży szczęście. Jeśli tak, to chyba powinniśmy zagrać w totolotka.

wtorek, 12 marca 2013

Kino

Do tej pory Szymek reagował histerycznie na sam pomysł pójścia do kina. Już był w ogródku już witał się z gąską....za wysokie progi na lisie nogi. W tym wypadku za wysokie tony na Szymonowe uszy. Uciekał z sali kinowej gdzie pieprz rośnie.
Kiedy więc dowiedziałam się, że Świetliki (Szymonkowa grupa przedszkolna) wybierają się do kina na przedstawienie teatralne uznałam, że to świetna okazja by spróbować po raz kolejny. Na przedszkolnej tablicy ogłoszeń pojawiła się informacja, że brakuje jednego opiekuna, a ja akurat dysponowałam wolnym wtorkiem. Znaki z nieba czy co?!  Zapisałam się.
Same plusy bo z dziećmi to inaczej, bo to przedstawienie a nie film (założyłam, że ciszej), bo jakby co to jest mama, która w razie "W" wyjmie z torebki słuchawki ...

Udało się w 200%.Widać było, że Szymek się cieszył, że gdzieś tam przemykałam, chyba nawet było widać dumę - "to MOJA mama!" Jednocześnie zupełnie mnie nie potrzebował siedzieliśmy na dwóch różnych końcach rzędu. I dobrze.  
Veni, vidi, vici!!! 

Ale czego nauczyła się mama?

Siedziałam na końcu rzędu na sali kinowej. Trzymałam pieczę, by żaden Świetlik nie wymknął się niepostrzeżenie. Bo Świetliki potrafią! Obok mnie siedział Świetlik - Największy Szymonkowy Przyjaciel. Wiercił się, kręcił, nie mógł znaleźć swojej pozycji. Troszkę się bał ciemności, troszkę głośnych dźwięków, troszkę trzymaliśmy się za ręce...W pewnym momencie Świetlik-Przyjaciel pożalił się, że go nóżka boli i najchętniej by nóżkę....zdjął. Niby uwagę puściłam mimo uszu, ale coś nie dawało mi spokoju. Potem chłopcy wracali już razem. Widocznie zbyt długo trwało rozstanie, zbyt długa przestrzeń ich dzieliła. Szymek schodził po schodach nóżka za nóżką, Przyjaciel skacząc po 2 stopnie. Tylko tych schodów przybywało i przybywało, winda gdzieś się zapodziała. Przyjaciel coraz bardziej narzekał "kiedy wreszcie schody się skończą bo nóżka boli". Moje dziecię też narzekało, ale jakoś tak bardziej na zasadzie "ja też". 
Wróciliśmy do przedszkola i tu się okazało, że przyjaciel nóżki...nie ma. Ma protezkę. Dla mnie to był szok. Ale właściwie dlaczego szok? Przecież przedszkole integracyjne. Dzieci mają różne problemy. Co mnie tak poruszyło. To, że znałam i nie wiedziałam? To, że nie widać? To, że taki dzielny? To, że sobie radził na tych schodach lepiej niż mój całkiem sprawny? Oj, miałam o czym myśleć. I już wiem!
Poruszyło mnie to, że dla mojego dziecka przyjaciel jest przyjacielem i tyle. Bez żadnych "ale". I tak ma być! To nie ma być integracja. To ma być coś tak zwykłego jak powietrze. 

Czego więc  nauczyła się mama?? Pokory, po raz kolejny! 

wtorek, 5 marca 2013

No doobra, nie było tak źle :P (fotorelacja)


Korzystało się z ostatnich podrygów zimy
Szukało wodospadów
 Spacerowało

Wspinało podpierając się "kijem trekingowym"
 Spało
 Dreptało
 Złoto z kopalni wykradało

 Jeździło kolejką

Wdrapywało (ku rozpaczy rodziców)

poniedziałek, 4 marca 2013

Wycieczka

Praca, praca, praca. Pędzimy, gonimy. 
Wymarzyliśmy, wyczekaliśmy, zorganizowaliśmy. Roztaczaliśmy wizje sielskiego łikendu na łonie przyrody. Tylko my (nasza czwóreczka), natura, świeże powietrze. Ktoś inny ugotuje, pozmywa. My będziemy się delektować swoim towarzystwem. Będziemy  pokazywać świat, zarażać pasjami, uczyć szacunku do przyrody. Ochy i achy. Wizja trzech dni w górach dodawała nam sił i energii przez ostatnie tygodnie. 
Zapakowaliśmy, wsiedliśmy, pojechaliśmy. Ahoj przygodo!

Ta dam.