niedziela, 15 lipca 2012

Plany

Czas zdradzić plany. Chociaż wiem, że część czytaczy wie...
Postanowiłam zostać dietetykiem. Tak, dietetykiem! Tak się składa, że uprawnienia do uprawiania zawodu mam, chociaż zupełnie nie byłam tego świadoma... Jak to możliwe? A jednak - chemia wyprała mi mózg do tego stopnia, że nie brałam pod uwagę opcji, że można po moich studiach robić coś innego niż syntezowanie, hodowanie grzybów, bakterii, analizowanie itp. itd. Dopiero "urlop" macierzyński przeczyścił trybiki a "seans" u fryzjera je naoliwił... 
W temacie zdrowego żywienia jestem cały czas. A to dzięki Młodemu, który skutecznie mnie przeszkolił. A właściwie to nie przeszkolił, tylko przeczołgał, przeczochrał, przemielił, a na koniec powiedział - zdałaś egzamin. Bo matka dziecka z alergią na prawie wszystko musi się nieźle nakombinować, żeby dziecko wyżywić, odżywić,  dietę zbilansować i to jeszcze tak, żeby było smaczne. Był czas, że zaprzyjaźniłam się z Panią ze stoiska ze zdrową żywnością. Niestety Pani stoisko sprzedała komu innemu. A wraz z Panią stoisko straciło duszę i umiera śmiercią smutną i bolesną; żal patrzeć...Ostatnio widziałam tam nawet Danonki :(
A Młody?!! Ostatnie testy wykazały, że może jeść nawet UWAGA - czekoladę!! Musimy unikać jajka (co mnie średnio martwi) i dorsza oraz pozostałych ryb morskich (co mnie martwi bardzo). No ale jest o niebo lepiej.
Ale koniec dygresji...
Dietetykiem zostanę, powiedzmy...od drugiej połowy września, czyli gdy podczas wakacyjnych wojaży  zbiorę potrzebne siły. A na razie poszłam na kurs. Na kursie przekonałam się, że wiem więcej niż myślałam. Czyli dietetyka i psychoterapia w jednym! A po co tam poszłam? A po to, żeby poznać wszystkie popularne "diety cud", których jestem ogromną przeciwniczką. Ale przecież wroga trzeba znać, żeby z nim skutecznie walczyć! Na kursie zdobędę też wiedzę z zakresu obsługi stosownych programów oraz liczenia, bilansowania, zestawiania. Ech, jak ja to lubię. Dawno nie byłam tak podniecona i przekonana, że będę w czymś dobra. 
Dawno nie byłam? Chyba NIGDY nie byłam. 

P.S. W szczytowym momencie problemów z alergią Szymonka sypało po:
glutenie, mleku (i wszystkich przetworach), krowie, jajku, kurze, świniach, kakao, jabłkach, winogronach, selerze, brokułach, marchwi, kukurydzy, papryce, dorszu i jeszcze paru nigdy niezidentyfikowanych składnikach. Gdyby nie Szymuś nie miałabym pojęcia, ze krupniczek z Bobovity słodzony jest sokiem z winogron...

5 komentarzy:

  1. O matko, ciotka, jak dobrze, że ty taka wykształcona juz niedługo będziesz! Doradzisz, jak ju z bedziesz naumiana maksymalnie, jak ulozyc menu dla b wybiórczego pokarmowo dziecka? Bo ja osiwieję niedługo..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga, jeśli chodzi o dzieciaczki to mam wrażenie, że większość tej wiedzy można schować między bajki, ale służę radą :))

      Usuń
    2. Hm... oki, jak trochę się ogaraniemy (czy ten dzień kiedyś nadejdzie????) to napisze co i jak:)

      Usuń
  2. Ja cały czas trzymam za ciebie kciuki!

    OdpowiedzUsuń