Weekend minął pod znakiem chrzcin Jasia. Mimo, że obiadek poza domem, a w pieczeniu ciast wspomogły mnie Babcia i Prababcia, przygotowań było sporo. Nudzić się nie mogliśmy, zwłaszcza, że o rozrywkę (mniej lub bardziej pożądaną) dbał Szymonek...
Można np. poczęstować młodszego braciszka tik-takiem. Jedynie 2 kcal a jaka radość - i dla brata i dla mamy... Mama, co prawda, cieszyła się dopiero, gdy wyjęła go Jasiowi z ust, jednak liczy się efekt. Można też zwinąć rodzicom pojemnik na pieczywo i się w nim...wykąpać. Same korzyści - czyste dziecko a łazienka wysprzątana znacznie szybciej niż zakładał harmonogram prac. Zastanawiający jest fakt, dlaczego dziecko w trakcie brojenia staje się znacznie bardziej samodzielne. Nawet bluzeczka została zdjęta tak jakoś szybciej i bez pomocy mamy.
...a na buzi nadal "wąsy" od soku porzeczkowego |
Uroczystość zaliczam do udanych (mam nadzieję, że goście również). A dzieciaki? No cóż, miałam nadzieję, że Jaś jest mniejszym wrażliwcem niż jego starszy braciszek. Maluch jest zdecydowanie twardszą sztuką, ale nadmiar bodźców i zerwanie z rutyną sprawiły, że i on musiał odreagować. Na szczęście nocka minęła spokojnie.
podejzewam ze nie bylo ci do śmiechu... ale ja poprostu opanowac sie nie moglam i dla tego spadlam z krzesla:D
OdpowiedzUsuńGościom baaaardzo się podobało i jeszcze raz dziękują za wszystko :)
OdpowiedzUsuńJasiek spisał się na 100 % a Szymonek po raz kolejny rozpływam się :)
:***
Usuń