wtorek, 5 listopada 2013

Królestwo za...rower

Że Szymon jest zapalonym rowerzystą to wiadomo nie od dziś. Kupić rower dla dziecka? Wydawało by się, że nie ma nic prostszego.Otóż nic bardziej mylnego.
Pierwszy rower miał być niebieski i koniec. Kupiłam niebieski. Tatuś od początku kręcił nosem bo ciężki, masywny, jakiś taki nie wymiarowy. (Trzeba było kupić samemu :P ) Rowerek został bo "do nauki może być". Pierworodny nauczył się a w międzyczasie troszkę podrósł i wyszły kolejne problemy. Podnieść siodełko owszem - można, ale kierownicy już nie. Jeśli zdecydujesz się podnieść dziecku siodełko zacznie uderzać kolanami w kierownicę. Cel producenta jest prosty - kup następny rower naiwniaku!
Zrobiliśmy przegląd rowerków dla dzieci w wieku Szymka dostępnych na polskim rynku. I co nam wyszło?
Wszystkie są baaardzo ciężkie, ważą prawie tyle samo co nasze "dorosłe". Wszystkie są kiepsko wyważone, wszystkie są dziwacznie nieproporcjonalnie skonstruowane bez możliwości rzeczywistej regulacji. Szymonkowa chińszczyzna niczym nie odbiega od standardów np. znanego marketu sportowego. Nie chodzi nam o to, że Młody ma sobie rower nosić po schodach, ale o to, że masę trzeba wprawić w ruch! To trochę tak jakbym ja jeździła na rowerze, który waży 40 kg! Jeśli już jest ciężki to niech chociaż będzie wygodny, żeby nie trzeba było się sięgać gdzie wzrok nie sięga i niech rośnie wraz z dzieckiem przynajmniej przez 2-3 sezony.
Tatuś zadecydował - trzeba znaleźć stary składaczek typu Pelikan. Pamiętacie? :D
Rowerka szukałam i nie mogłam znaleźć bo w większości przypadków rowerki były w stanie rozkładu. 
Wczoraj znalazłam. Ostateczną decyzję podjął Dziadek -  KUPUJ, ja stawiam.
Kupiłam. Teraz czekamy na przesyłkę. Ma przyjechać śliczniutki, niebieściutki, 27-letni!!!

Ciekawa jestem na ile nasza wrodzona skłonność do idealizowania własnego dzieciństwa zakrzywiła nam obraz :P Mama nadzieję, że nie :)
Dam znać. U nas sezon rowerowy ciągle otwarty.

3 komentarze: