poniedziałek, 22 czerwca 2015

W sobotę byliśmy na przedszkolnym grillu w "Wiosce indiańskiej" -takie spontaniczne spotkanie dzieciaków i rodziców z grupy Szymona. Jednym z głównych tematów rozmów była szkoła bo już we wrześniu.... 
Mamy też kontakt z rodzicami dziećmi, które opuściły mury NASZEGO przedszkola i poszły do szkoły ew. zerówki gdzie indziej. Okazuje się, że nasze dzieci sobie NIE RADZĄ.
Chora sytuacja.
Są tak bardzo przyzwyczajone do inności, niepełnosprawności i "dziwactw", że gubią się w "normalnych" zasadach. Przykłady:
- Są zagubione i nie wiedzą co zrobić gdy ktoś się nabija czy wyzywa, bo tego nie zaznały. 
- Nie wiedzą jak się zachować w sytuacji bezsensownej agresji. Np. Szymon wie, że B. czasem drapie ale to nie jej wina, więc łapie B.  za ręce, przytrzymuje, czeka aż się uspokoi i potem znów mogą razem się bawić. Dla niego to normalne. Ale  to się nie sprawdza gdy inny uczeń przywali plecakiem po głowie "bo tak". 
- Są nauczone współpracy i wspólnego rozwiązywania problemów a nie chorej rywalizacji i przepychania się łokciami.

Dziwne.

Z drugiej strony - na tym samym grillu była animatorka, która zajmowała się dziećmi i przyszła powiedzieć, że jeszcze NIGDY, a pracuje 5 lat w tym miejscu nie miała tak zgranej i współpracującej i pomagającej sobie nawzajem grupy. Wszystkie zadania i konkurencje wykonywali błyskawicznie. 

I bądź tu człowieku mądry wychowuj dziecko mądrze by było porządnym obywatelem ale tak by zdołało przetrwać.

P.S.
Już rozumiem, dlaczego największą obelgą zarówno dla Jasia jak i Szymka, która doprowadza jednego i drugiego do łez jest stwierdzenie "JESTEŚ NIEGRZECZNY".
Niegrzeczni być nie chcą. Mogą być inni od pozostałych ale nie niegrzeczni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz