List do św. Mikołaja został napisany a właściwie narysowany już dawno. Problemem było - gdzie ten list zostawić/wysłać skoro tak naprawdę nie wiadomo gdzie ten Mikołaj mieszka. Ktoś go widział w Laponii, w Rovaniemi, ale jaka jest pewność, że to TEN. Babcie mówią, że Święty, więc pewnie mieszka w niebie...Zdecydowaliśmy, że najlepiej będzie położyć go na parapecie a Mikołaj skoro taki wszystkowiedzący i wszystkowidzący to na pewno list zobaczy, odbierze. Ale na którym parapecie go zostawić?! U Szymona? Niieeee! "Ja nie chcę, żeby mi ktoś w nocy wchodził do mojego pokoiku". W końcu wylądował na parapecie w dużzm pokoju skąd został zabrany - uff, kamień z serca.
Pierwszy list do św. Mikołaja |
Kto nie widzi co list przedstawia ten albo ma zbyt małe chęci albo baaardzo dawno nie jest już dzieckiem. Grunt, ze Mikołaj rozpoznał bezbłędnie co ów rysunek przedstawia i marzenie spełnił :)
Ale zanim spełnił to mama wykorzystała prawie cały listopad do własnych niecnych celów, i tak:
- Szymon ty się zastanów czy ty teraz jesteś grzeczny, bo Mikołaj patrzy.
- Ee nie patrzy..
- Oj patrzy patrzy i wszystko widzi!
- Nie patrzy bo teraz jest z drugiej strony.
- Ja już Ci mówiłam, że on widzi z każdej strony
- Dlaczego
- Bo tak!
- A jakbym był w metrze to też by mnie widział?
- Też!
- A dlaczego?
- YYYYY....bo Mikołaj ma takie zaczarowane oczy i wszystko widzi!
- No dobla jus będę gzecny!
Chyba jednak był grzeczny, bo prezenty pojawiły się obok poduszki - była i ciężarówka, i flet, i gra...A na koniec był płacz...
- Dlaczego mi zakładasz tą koszulę!? Ja nie mam dzisiaj urodzin!
...
- Ja nieee chceee do przedszkola!
...
- Ja nieee chceee spotkać Mikołajaaa!
...
- Ja nie mam takiego czasuuu-uu-uu. Ja się muszę baaawi -ii-iić.
...
- Ja się boję Mikołajaaaa!
W międzyczasie Jaś rozpakował swoje prezenty, zachwycony zaczął się bawić SWOIM autkiem. Pryskał śliną wydając z siebie coś jak "brrrrrym". A najpiękniejsza z całej paczki okazała się...mandarynka.
c.d.n (gdy wrócą ze żłobka i przedszkola)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz