czwartek, 27 grudnia 2012

Urodzinki

To już czwarte :)
A ja wciąż tak żywo pamiętam tamten dzień...Ach :) Świątecznie z naszym małym prywatnym dzieciątkiem...
A teraz:
- Szymonku, co chciałbyś dostać na urodziny?
- Księżyc (?!)

I szukaliśmy księżyca. W końcu stanęło na planetach. Na całym układzie planetarnym. Trafione w 10. Zresztą podobnie jak pozostałe prezenty. Nawet Sputnik (!!!) z klocków lego :) Bo u nas w domu ostatnio pojawiła się nowa pasja - planety i księżyce. Jakaż to miła odmiana po pociągach. Wreszcie i mama może się wykazać.

Było oczywiście przyjęcie. Był tort. Tylko dmuchania świeczek nie było.

- Nie chcę żadnego torta. I nie będę dmuchał żadnych świeczek!!! Nieee

 No i nie dmuchał, mimo, że dziadkowie postawili sobie za cel przekonać go. Nie i koniec. Nie lubi być w centrum uwagi i już. Samo przyjmowanie prezentów to już nie lada wyczyn, ale te klocki... Znacznie przyjemniejsze jest dawanie.

Tort tęczowy, ale bezświeczkowy 

***
Był jeszcze jeden prezent. Wyjątkowy bo...Jankowy. Od dwóch sezonów namawialiśmy Szymka do spróbowania jazdy (?) na rowerku biegowym. Skutek był żaden. Ani w sklepie ani u znajomych nie chciał nawet na nim siąść. W końcu spasowaliśmy. A niedawno kupiliśmy taki rowerek z myślą o Janku (była okazja i jakoś nie mogliśmy się powstrzymać). Wrzuciliśmy do spiżarni i miał sobie czekać. W Wigilię Szymuś go zauważył i pyta się co to. Ja na to, że rowerek Jasia. Jak to Jasia?! Ja chcę pojeździć! Tatuś zabrał Szymka z rowerkiem do garażu - spodobało się, poszli więc na spacer - nie znudziło się. A po południu nie było już innej możliwości jak tylko taka, że Szymon wybrał się do dziadków, na wieczerzę wigilijną na rowerze. A dziś ciąg dalszy.
No cóż, zawsze wiedziałam, że mam niestandardowe dzieci. W grudniu na rowerze, w maju na nartach? Kto wie...

Świąteczno-urodzinowe rowerowanie :))

2 komentarze: