piątek, 27 stycznia 2012

Jak nie urok to...

No i przyniosło dziecię jelitówkę z przedszkola. A miłość braterska kwitnie, że ho ho! Tu chyba nawet drut kolczasty nie pomoże. Na szczęście jest jeszcze taka instytucja jak dziadek, który zabierze Młodego do siebie, razem z przypadłością. A nie dalej jak wczoraj rozważałyśmy z pediatrą: szczepić Jaśka przeciw rotawirusom czy nie szczepić, 10-cio czy 13- walentną szczepionką. Oby tylko go starszy braciszek nie "zaszczepił" wersją demo...
Ehh...
A co na to Jaś? -Obdarzył matkę pierwszym świadomym (chyba) uśmiechem. Ku pokrzepieniu matczynego serca?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz