czwartek, 15 grudnia 2011

Rozmaitości

Dzisiaj pani w przedszkolu poinformowała nas, że Młody trochę psocił
i była z tego powodu bardzo zadowolona J
Wreszcie!! Nigdy nie sądziłam, że będę się z takich informacji cieszyć i że panie wychowawczynie mogą się z takich rzeczy cieszyć. A jednak. Czyżby trudna aklimatyzacja dobiegała końca. Minęło 3,5 miesiąca. No odliczając choróbska…

Wieczorem przy zasypianiu:
 Młody płakał "Co mam jobić? - Nie mam tatusia!! Oooo, co mam jobić?". (Tatuś właśnie wracał z delegacji). Mamusia pękała ze śmiechu! A gdy Młody zasnął, mamusi się odmieniło. Bo co ona zrobi, jeśli Młody ma rację i Tatusiowi rzeczywiście się coś stanie?! A ona sama, bez pracy, z dwójką dzieci! Mamusia w płacz... Hormony?


I jeszcze taka scenka:
Toczę się do kasy w markecie. Widać naręcze zakupów, potem brzuch, potem długo nic a na końcu ja J Już prawie zrzucam wszystko na taśmę a tu biegiem wyprzedza mnie starszy pan i wykłada słoik majonezu przede mną (widzę jeszcze dziki błysk w jego oku). Dzięki temu robi zakupy jakieś 2 min wcześniej niż ja, ale kosztem zadyszki.

Ja też kiedyś będę tak robiła? – starała się wyrwać czasowi chociaż 2 minuty. Czy sprawiło mu to choć odrobinę satysfakcji? Jeśli tak, to się cieszę. Do usług J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz