wtorek, 27 grudnia 2011

Święta, święta i po świętach.


Święta minęły w bardzo przyjemnej, rodzinnej atmosferze. Dzięki naszym mamom w tym roku ominęły mnie przygotowania (kochane te mamy, co nie). Normalnie pewnie bym do tego nie dopuściła, ale przy mojej obecnej kondycji….
Dopiero dzisiaj uświadomiłam sobie, że przez całe Święta nie dane mi było spróbować ani jednego pieroga!! Jakim cudem?! Na szczęście to jedyny minus.
Minęły także urodzinki Młodego – nadzwyczaj spokojnie. Dużej uroczystości (zgodnie z zapowiedziami) nie było. Gościom dziękuję za wyrozumiałość.
Nie mniej jednak żaden z ważnych elementów tego święta Młodego nie ominął. Był tort. Było dmuchanie świeczek. Oczywiście były też prezenty.




A Młody - Hmm… skończył trzy lata i zaczął pyskować…
Jak nie mówił to nie mówił. Już się martwiliśmy. A jak zaczął, to mu się teraz buzia nie zamyka. Wczoraj np. siedzi w wannie i opowiada jakąś dziwną historię o UFO o zielonych, o białym. Nie wiedziałam, o co chodzi. W między czasie padło magiczne „Jeksio”, więc:
Ja:  Aha, to Ty mi bajkę o Reksiu opowiadasz! J
Młody: A czy ja po „chińku mówe” ?!
Kurtyna


Aha, mój komputer zastrajkował i się rozchorował!!!  On, Jedyny, po tylu latach!!! A myślałam, że jest niezniszczalny. Na szczęście Tatuś interweniował, wyciął uszkodzone fragmenty mózgu i znowu jesteśmy razem. Powoli dociera do mnie, że to tymczasowe rozwiązanie. L

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz