sobota, 7 kwietnia 2012

Poczytaj mi mamo


U nas czytanie wygląda mniej więcej tak:

Julian Tuwim
O Grzesiu kłamczuchu i jego cioci

- Wrzuciłeś Grzesiu list do skrzynki, jak prosiłam?
- List, proszę cioci? List? Wrzuciłem, ciociu miła! 
        Szymon: A jaki list?
        Mama: List, który Grzesiu miał wrzucić do skrzynki.
        S.: A jakiej?
        M: Czerwonej.
- Nie kłamiesz, Grzesiu? Lepiej przyznaj się kochanie! 
- Jak ciocię kocham, proszę cioci, że nie kłamię! 
- Oj, Grzesiu kłamiesz! Lepiej powiedz po dobroci! 
        S:. A czemu kłamie? 
        M.: Nie wiem.
- Ja miałbym kłamać? Niemożliwe, proszę cioci! 
- Wuj Leon czeka na ten list, więc daj mi słowo. 
        S.: A jaki wuj Leon?
        M.: Wuj Grzesia.
        S.: A jakiego?
        M.: yyy
- No, słowo daję! I pamiętam szczegółowo: 
List był do wuja Leona, 
A skrzynka była czerwona, 
         S.: Czerwona?
         M.: Tak, czarwona!
         S.: A czemu?
         M.: yyy
A koperta...no, taka... tego... 
Nic takiego nadzwyczajnego, 
A na kopercie - nazwisko 
I Łódz... i ta ulica z numerem, 
I pamiętam wszystko: 
Że znaczek był z Belwederem, 
A jak wrzucałem list do skrzynki, 
To przechodził tatuś Halinki, 
         S.: Jaki tatuś?
         M.: Tatuś Halinki.
I jeden oficer też wrzucał, Wysoki - wysoki, 
         S.: Jaki oficel?
         M.: Taki żołnierz.
Taki wysoki, że jak wrzucał, to kucał, 
I jechała taksówka... S.: Jaka takówka? Ziółta? M: Chyba tak. i trąbił autobus, 
         S:. A ciemu tlombił?
         M:. Może mu ktoś wchodził pod koła...
         S.: A jaki autobus? Naś? 
         M.: Chyba nie nasz.
         S.: A jakiego kololu?
         M.: Czerwonego.
         S.: To chyba był śtocidziencisieść...
I szły jakieś trzy dziewczynki, 
         S.: A jakie?
         M.: ...(ignoruje pytanie)
Jak wrzucałem ten list do skrzynki... 
Ciocia głową pokiwała, 
        S.: Jakie dziecinki?
Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia: - Oj, Grzesiu, Grzesiu!
 - Przecież ja ci wcale nie dałam 
        S.: Jakie dziecinki?!!!
- Żadnego listu do wrzucenia!...


Słoń Trąbalski....

***

W kościele, święcenie pokarmów. 1000 różnych pytań Młodego, m.in.:

S.: A czemu On (ksiądz) ma miotłę?
M.: To nie miotła, to kropidło.
S.: Co?
M. Kropidło. (I piorunujące spojrzenie na Tatusia, zanim się jeszcze odezwał. Usta już miał otwarte...)


4 komentarze:

  1. Hihihihihi, u mnie mniej więcej tak samo - 5 min. czytania, 35 min. gadania:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. xD ale sie uśmialiśmy :) jak tak czytam to przechodzi mi przez myśl że dobrze ze mlody nie mówi jeszcze:)
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń